Autor: Erika Leonard (E L James)
tłumaczenie: Monika Wiśniewska
tytuł oryginału: Fifty Shades Darker
seria/cykl wydawniczy: Pięćdziesiąt odcieni tom 2
wydawnictwo: Sonia Draga
data wydania: listopad 2012
ISBN: 978-83-7508-595-2
Jeśli pamięć mnie nie myli, dziś premiera tak długo oczekiwanej drugiej części jakże głośnej trylogii E. L. James. Czy warto dać jej szansę, czy autorka wzbiła się na wyżynę swoich możliwości, a może pogrążyła do reszty? O tym za chwilę ;-)
Zapewne niektórzy z Was planują książkę przeczytać, dlatego o treści napiszę tylko bardzo ogólnie (jednocześnie odradzając Wam lekturę opisu z okładki!). Wydarzenia, które kończą pierwszą część możecie uznać za niebyłe. Sytuacja bardzo szybko wraca do poprzedniego stanu, choć... Nie, nie do końca. Nasz mroczny, seksowny bóg już w poprzedniej części rozpływał mi się niczym masło, w tej jawi mi się bardziej niczym gąbeczka – gdzie choćby lekko naciśniesz, tam popuści. Cóż, już po pierwszym rozdziale moja wewnętrzna bogini wlazła pod kołdrę, uznając, że jeśli potrzeba jej rozładowania seksualnej frustracji, to będzie musiała zadbać o to sama, bo książka z całą pewnością pomocy stanowić nie będzie... Widać byłam bardziej naiwna niż Ana wierząc, że skoro w tytule pojawiają się słowa „ciemniejsza strona” to mogę oczekiwać, że będzie ostrzej... Anie w krytycznych momentach zawsze może pomóc autorka a ja głupia zostaję ze swoimi niespełnionymi nadziejami ;-) „Ciemna strona” oznacza bowiem zagłębienie się w mrocynej duszy naszego przystojniaczka, powoli odkrywamy jego przyszłość, która ma w jakiś sposób tłumaczyć jego obecne potrzeby... I w gruncie rzeczy to chyba najciekawszy aspekt tego tomu, aż żal, że nie został bardziej rozbudowany...
Co do naszej dwójki bohaterów, wszystko wskazuje na to, że zmierzają do normalnego związku... Co ja gadam, normalnego seksu, bo o normalnym związku w tym przypadku chyba mowy być nie może... Grey dwoi się i troi, by okiełznać swoje demony ale paradoksalnie im bardziej próbuje się od nich odciąć, tym bardziej wybranka jego serca próbuje go skłonić do kolejnych eksperymentów. Biedna Anulka obawia się bowiem, że skoro Grey już jej nie chce tak jak chciał, to pewnie nie jest dla niego pociągająca... Doprawdy biedactwo... Zaniepokojonych pragnę jednak uspokoić – Ana z całą pewnością nie staje się zwolenniczką perwersyjnego seksu – gdy przychodzi co do czego, zaczyna się wyliczanka – to nie, to nie, to też mi nie pasuje. Również to, co wybiera zdecydowanie przerasta jej możliwości - całe szczęście że doświadczony Grey wie, jak postępować, by nie zwiała z płaczem... Moja wewnętrzna bogini wyciąga z szafy szachy, dochodząc do wniosku, że ta gra dostarczy jej większych emocji...
Pomijając już tą dziwną tendencję Any do kuszenia swojego kochasia, dziewczyna do bólu irytuje swoimi sponatnicznymi, zupełnie nieprzemyślanymi zachowaniami. Jeśli Grey czegoś jej zabrania, względnie prosi by czegoś nie robiła, można z góry założyć, że właśnie to zrobi, by już parę chwil później drżeć niczym osika przed gniewem Greya. A on sam, nadchodzi niczym chmura zapowiadająca wielką burzę z piorunami, by w rezultacie jedynie nieco pokropić, tak że moja wewnętrzna bogini nawet nie traci czasu na szukanie parasolki...
Miłym zaskoczeniem jest pojawienie się wątków pobocznych. Muszę przyznać – autorka miała kilka naprawdę dobrych pomysłów, choćby wprowadzając do gry kobiety z przeszłosci Greya. Niestety brakuje już pomysłu by interesująco to poprowadzić. Generalnie każdą z tych scen można opisać w podobny sposób: nic, nic, nic, BUM, o w mordę jeża... teraz się będzie działo, naprawdę będzie się działo! ... chwila, moment, już po wszystkim ?!? Trochę szkoda, bo gdyby wykreślić parę niespecjalnie szokujących scen erotzcynzch a rozwinąć wątki poboczne, to może dałoby się jeszcze zrobić z tego sympatyczne czytadło, nie tylko dla dorosłych.
Ano własnie, wykreślić te sceny, do tego do znudzenia powtarzające się zagryzanie warg, przewracanie oczami i oblewanie rumieńcem i książka „odchudzi nam” się o jakieś 100 stron. Moja wewnętrzna bogini nadstawia uszy, pragnąc dowiedzieć się, czy planuję również wykreślić wewnętrzną boginię Any... Niech Ci będzie, bogini zostaje – przynajmniej wywołuje we mnie jakieś emocje. Tylko co ona tam będzie robić, gdy zabrakie TYCH scen?
A skoro już o scenach to moim faworytem stała się scena, w której nasza bohaterka znajduje się w dość wyszukanej pozycji – twarz w pościeli i wypięty tyłek, a nasz seksowny Grey jęczy – Ana, jaka jesteś piękna... :-) I chociaż w tej chwili moja wewnętrzna bogini nie chce się do tego przyznać, nawet ona przyznała, że to delikatnie mówiąc żałosne...
Co jeszcze mogłabym napisać... A, tak, zakończenie ;-) Bez obaw, nie zdradzę choć czytelnicy „Zmierzchu” mogą mieć swoje podejrzenia... W pewnych kwestiach trylogia bardzo przypomina losy Belli i Edwarda – tak więc i tutaj nie mogło zabraknąć TEGO kiczowatego i w gruncie rzeczy absurdalnego wątku. Chyba nie będę nawet próbowała zrozumieć decyzji Any, bo z całą pewnością źle by się to odbiło na moim zdrowiu psychicznym...
Ostatnie stronice książki są dla czytelnika swoistym światełkiem w tunelu – czyżby jednak jeden z wątków pobocznych został bardziej rozbudowany i faktycznie miał szansę wpłynąć na losy naszych bohaterów? W sumie nie mam większych złudzeń ale skoro już raz w to wlazłam, to przeczytam i trzecią, na moje szczęście ostatnią część...
No cóż... utwierdzam się w przekonaniu, że to jednak nie dla mnie, choć zważywszy na Twoje humorystyczne recenzje obu części, aż mnie korci, żeby jednak sięgnąć i odnaleźć - tak, jak Ty - powód do (u)śmiechu :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Musialam obrać nową strategię, inaczej nie dotrwałabym do końca ;-)
UsuńJuż po lekturze? Ja nadal jeszcze przed, ale po Twojej recenzji muszę się pospieszyć, bo ciekawość mimo wszystko daje o sobie znać:D
OdpowiedzUsuńChoć raz udało mi się Cię wyprzedzić ;-) A tak na poważnie drugą i trzecią część ściągnęłam sobie po angielsku w formie ebooków, bo doszłam do wniosku że wolę od razu przejść całość a nie czekać do stycznia ;-)
UsuńNie czytałam pierwszej części i nie mam zamiaru czytać drugiej. Sądząc po większości recenzji książka jest bardzo słaba, więc wolę przeznaczyć czas na ciekawsze tytuły.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie. Drugi tom mnie tylko w tym utwierdza.
OdpowiedzUsuńWolę czytać takie recenzje, niż taką książkę. U Ciebie przynajmniej się uśmiałam. :)))
OdpowiedzUsuń:-) Moja wewnętrzna bogini podpuszcza mnie, bym napisała własną książkę i pokazała tej całej autorce, jak pisze się o tych sprawach. Powiedziałam jej, że ktoś już mnie ubiegł... Z radości aż przebiera nogami :-)
UsuńMam dla Ciebie pewną propozycję (kojarzy mi się!) ale to już mailem obgadamy...
UsuńNo no, mam nadzieję że to choć trochę niemoralna propozycja ;-)
UsuńAle świetna recenzja!:) Strasznie mnie rozbawiła. Myślałam, że to będzie ciekawa seria, nawet chciałam w nią zainwestować, ale chyba jednak tego nie zrobię.
OdpowiedzUsuńNie kupię ani jednej ksiażki o Greyu, upewniłaś mnie w moim postanowieniu:)
OdpowiedzUsuń"A skoro już o scenach to moim faworytem stała się scena, w której nasza bohaterka znajduje się w dość wyszukanej pozycji – twarz w pościeli i wypięty tyłek, a nasz seksowny Grey jęczy – Ana, jaka jesteś piękna... :-) I " - padłam ze śmiechu. ;) Może to ta piękniejsza strona bohaterki? ;)
OdpowiedzUsuńNo z całą pewnością nie umysł ;-p Matko, ale sobie ulżyłam przy tej recenzji ;-p
UsuńTwoja wewnętrzna bogini jest najlepsza - padłam ze śmiechu :) Rany boskie, co podkusiło autorkę żeby to umieścić w książce???
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy sięgnę po drugą część, na pewno nie w najbliższym czasie, może kiedyś, jak anglojęzyczna wersja wpadnie w moje ręce... Ale jak czytam u Ciebie to co czytam, to wcale nie mam ochoty po nią sięgać...
Gdybym wiedziała że akcja będzie rozwijać się w takim nie do końca ekscytującym kierunku, raczej bym jej nie kupiła. Na szczęście pakiecik z drugiej i trzeciej po angielsku na czytnik nie był specjalnie drogi...
UsuńNie czytałam jeszcze pierwszej części, ale mam na nią ochotę, chociażby tak, aby pośmiać się i poprawić sobie humor tymi absurdalnymi scenami, które wymyśliła autorka. ;-)
OdpowiedzUsuń:))))) "A skoro już o scenach to moim faworytem stała się scena, w której nasza bohaterka znajduje się w dość wyszukanej pozycji – twarz w pościeli i wypięty tyłek, a nasz seksowny Grey jęczy – Ana, jaka jesteś piękna... " scena powala....ze śmiechu :P
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
Zapewne przeczytam z czystej ciekawości, aczkolwiek jestem dopiero na pierwszych rozdziałach "Pięćdziesięciu twarzy Greya". ;)
OdpowiedzUsuńja ciągle mam przed sobą pierwszą część... :)
OdpowiedzUsuńAch, czyli Grey piękno kobiety ocenia po jej tyłku? hahaha :D Ja pewnie tez przeczytam wszystkie czesci bo moja wspolniczka kupila pierwsza i zamierza kupic tez kolejne tomy wiec od niej sobie pozycze:)
OdpowiedzUsuńW sumie raczej nie warto ale wiadomo, że ciekawość bywa silniejsza ;-)
UsuńCudowna recenzja, uśmiałam się nieźle :)
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze ja - Nominowałam cię do zabawy Liebster Blog (szczegóły:http://biblioteka-karriby.blogspot.com/2012/11/liebster-blog-2.html) :)
UsuńRecenzja mi się szalenie podoba, coś podejrzewam, że jest lepsza od recenzowanej książki ;) Póki co, zastanawiam się, czy warto w ogóle sięgać po pierszą część.
OdpowiedzUsuńDziękuję. A w odpowiedzi na Twoje rozważania - nie, nie warto ;-)
UsuńPierwszą część sobie zupełnie podarowałam. Także kontynuacja w ogóle mnie nie interesuje ;]
OdpowiedzUsuńWidać , że się na drugą cześć skusiłaś:)
OdpowiedzUsuńCóż naprawdę liczyłam że ciemniejsza strona oznacza coś mrocznego, co będzie interesujące do czytania. Okrutnie się pomyliłam. Ale że trzecią część też już mam to brnę w to dalej ;-)
UsuńMnie wcale nie dziwi, że to zmodyfikowana historia Belli i Edwarda, bo pierwotnie książka była fanfikiem "Zmierzchu". Chodzą słuchy, że cykl ma zostać sfilmowyany... z Patinsonem i Stewart w rolach głównych, oczywiście:-)))
OdpowiedzUsuńczytałam sporo plotek że Anę miała grać Emma Watson ale podobno aktorka już to dementowała. Niezależnie od tego, kogo wybiorą ciężko mi wyobrazić sobie tą ekranizację. Albo nakręcą bardzo ugrzecznioną wersję albo otrą się o zwykłą pornografię - w obu przypadkach pewnie będzie o tym głośno...
UsuńRozbawiła mnie Twoja recenzja:)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cie do Zabawy Liebster Blog :) Szczegóły tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://czytaniejestsexy.blogspot.com/2012/11/liebster-blog_8.html
Pozdrawiam!
Długo oczekiwanej? Nie, na pewno nie przeze mnie xD
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam już za sobą, ale wydaje mi się, że była o niebo lepsza od pierwszej części. Przynajmniej Ana zaczęła dążyć do prawdy i przegoniła tę staruchę raz na zawsze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Jakoś nie mogę się przemóc i sięgnąć po Greya, choć z drugiej strony coraz bardziej przeszkadza mi nieznajomość tematu.
OdpowiedzUsuńFajna recenzja. Poprawiająca humor. :P
nominowałam Twój blog do Liebster blog - będzie mi miło jeśli odpowiesz na pytania :)
OdpowiedzUsuńhttp://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Nie jestem przekonana do tej serii.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja:)
OdpowiedzUsuńPo książkę jednak nie sięgnę. Myślę, że po jej przeczytaniu załamałabym się okrutnie:)
O, święty Barnabo, po takiej recenzji nie muszę już sięgać po książkę :D. Ponadto pierwsza część historii utwierdziła mnie w przekonaniu, że odetchnę sobie po niej na dłużej, a kto wie, może nawet... na zawsze ;).
OdpowiedzUsuńGdyby tak wszyscy blogowicze, którzy przeczytali książki E.L. James, spisali wszelkie absurdy w nich się pojawiające i opublikowali, to dopiero byłaby fenomenalna i jakże humorystyczna lektura! ;)
OdpowiedzUsuńNatknęłam się na Twoją recenzję na lubimyczytac i z pewnością od teraz będę tu zaglądać. Może oceniam tę książkę trochę wyżej, ale niektóre stwierdzenia bardzo trafne, pozdrawiam! /Z.
OdpowiedzUsuńCo prawda ja też muszę zgodzić się z niektórymi niepochlebnymi opiniami, to ja jestem oczarowana bardzo, ale to bardzo tymi książkami, w szczególności tą drugą częścią. I końcówka spowodowała, że z niecierpliwością czekam na styczeń, kiedy to będzie premiera III tomu.
OdpowiedzUsuń