Autor: Vermes Timur
tłumaczenie: Eliza Borg
tytuł oryginału: Er ist wieder da
wydawnictwo: W.A.B.
data wydania: 12 lutego 2014
ISBN: 9788377479773
liczba stron: 400
Bywają książki z góry skazane na komercyjny sukces. Są na tyle unikatowe i kontrowersyjne, że po prostu trzeba je poznać, by później krytykować albo chwalić. Właśnie taką książką jest niewątpliwie "Er ist wieder da" autorstwa Timura Vermesa. Powieść w rekordowym tempie wbiła się na szczyty niemieckich list bestsellerów. Trudno było znaleźć księgarnię, która nie wyeksponowałaby jej na swoich półkach. Czytano i dyskutowano, a wydawca zacierał ręce licząc zyski... Spektakularny sukces sprawił, że książką zainteresowali się również wydawcy z innych krajów, w tym Polski. I choć z dużym prawdopodobieństwem książka „On wrócił” również u nas wzbudzi spore kontrowersje, śmiem zakładać, że nie odniesie sucesu na miarę tego u naszych zachodnich sąsiadów. O tym jednak za chwilę.
Głównym bohaterem, jak i narratorem książki jest nie kto inny jak ... Adolf Hitler. Jest rok 2011. Hitler budzi się na opuszczonej parceli, gdzieś na terytorium Berlina. Sytuacja jest co najmniej dziwna. Zupełnie sam, na otwartym terenie, a i okolica wydaje się być jakaś obca. Minie nieco czasu, zanim Hitler pojmie, że od końca wojny minęło prawie siedemdziesiąt lat. Komiczny zbieg okoliczności sprawi, że zostanie on uznany za wyjątkowo utalentowanego komika, doskonale podszywającego się pod znanego dyktatora. Jego wygląd, zachowanie, sposób wysławiania się, spontanicznie formułowane wypowiedzi, są na tyle autentyczne, że mężczyzna szybko trafia do telewizji, a jego występy zaczynają bić rekordy popularności. Hitler-celebryta nie chce jednak jedynie bawić publiczności. W jego głowie kiełkuje już plan stworzenia Nowej Rzeszy...
“On wrócił” to z całą pewnością kontrowersyjna, ale i trafna satyra na współczesne społeczeństwo niemieckie. Społeczeństwo z niebywałą łatwością manipulowane przez brukową prasę, telewizję, czy polityków. Dyktator, który dość szybko odnajduje się w nowej rzeczywistości, raz po raz piętnuje niedorzeczności codziennego życia. Początkowo czytelnik może się jeszcze pośmiać, jednak z czasem uśmiech zniknie z jego ust, przyjdzie gorzka refleksja nad prawdziwością i zasięgiem piętnowanych tu absurdów. Być może z czasem refleksję zastąpi też niezwykle niepokojące przeczucie – gdyby dyktator faktycznie powrócił, miałby naprawdę spore szanse, by pociągnąć za sobą tłumy.
Jak to możliwe? Timur Vermes „odczarowuje” obraz Hitlera, jaki od lat pielęgnujemy w głowie. Już samo nazwisko dyktatora wywołuje w nas bardzo negatywne uczucie. Nie patrzymy na niego w kategoriach człowieka, a jednego z najgorszych potworów, jakie kiedykolwiek zrodziła ziemia. W powieści „On wrócił” mamy do czynienia z zupełnie inną postacią. Hitler jawi się jako osoba inteligentna, świetnie się wysławiająca (w odróżnieniu od większości osób jakie spotyka), grzeczna, charyzmatyczna, wręcz sympatyczna... Jego poglądy często wydają się być sensowne i uzasadnione. Wbrew temu, czego pewnie byśmy oczekiwali, ugrupowanie neonazistów wcale nie zyskuje jego uznania. Wręcz przeciwnie, postrzega je jako bandę niczego nie wartych nieudaczników, zdecydowanie bardziej preferując ugrupowanie podzielające jego troskę o przyrodę. Nawet jeśli jedyne w swoim rodzaju nazwisko regularnie przypomina nam, z kim mamy do czynienia, niejeden czytelnik przyłapie się na tym, że zaczyna lubić głównego bohatera tej powieści. Porażające i przerażające...
Autorowi książki z całą pewnością należy się wiele słów uznania. W znakomity sposób wykreował postać dyktatora, wykazując się zarówno szeroką wiedzą historyczną jak i znajomością swojego głównego bohatera – jego przekonań, nawyków, sposobu budowania wypowiedzi. Nie mniej imponujący jest jego dar obserwacji współczesnego społeczeństwa. Czy nam się to podoba, czy też nie, pisarz bardzo umiejętnie piętnuje wszystkie nasze słabości i boleśnie uświadamia nam, jak absurdalne bywa nasze życie. Jego satyra z całą pewnością balansuje na granicy politycznej poprawności, jednak jest na tyle dogłębna i trafna, by trudno było przejść wobec niej obojętnie. Książka zrobiła na mnie duże wrażenie, z dużym zainteresowaniem śledziłam wydarzenia aż do pewnej sceny, która zupełnie zmieniła moje nastawienie do całości. W scenie tej współpracownica Hitlera informuje go, że niestety nie może dalej z nim pracować. Wszystko za sprawą wizyty, jaką złożyła swojej babci. Dziewczyna pokazuje mu fotografię, na której znajduje się rodzina owej babci. Rodzina, której już kilka dni później nie było, bo została zagazowana. Książkę doczytałam do końca, jednak od tej sceny lekturze towarzyszyła myśl, że może jednak źle się stało, że powstała. Wnikliwą satyrę można by napisać z punktu widzenia kosmity, nie trzeba było „wskrzeszać” postaci, której towarzyszy tak wiele ludzkiego cierpienia. Cóż, kosmita pewnie nie budziłby takich kontrowersji, ale i nie tak dobrze się sprzedawał. Oceny tego rozwiązania musi dokonać sam czytelnik.
Pomijając już kontorwersje odnośnie głównego bohatera książki, istnieje kilka powodów, dla których, w moim przekonaniu, książka nie odniesie większego sukcesu na polskim rynku.
„– Przepraszam, zapewne to panią zaskoczy, ale… potrzebuję natychmiast najkrótszej drogi do Kancelarii Rzeszy.
– Pan jest od Stefana Raaba?
– Słucham?
– No tego z telewizji. Albo od tego drugiego, Kerkelinga? A może od Haralda Schmidta?”
„On wrócił” to książka mocno osadzona w niemieckich realiach. Dla niemieckiego odbiorcy będzie niesamowicie trafna i wnikliwa, dla osoby, którą współczesne Niemcy zupełnie nie interesują, w pewnej mierze stanie się niezrozumiała. Jeżeli czytelnik nie ma pojęcia, co niejaki pan Raab robi w telewizji, powyżej zacytowany dialog, nie wywoła w nim jakiejkolwiek reakcji. Czy będzie w stanie docenić zawarte w książce spostrzeżenia, jeżeli nigdy choćby nie przekartkował gazety „Bild”, czy też nie ma najmniejszego pojęcia o założeniach programowych Zielonych? Z tego typu zagadnieniami zapewne poradzimy sobie lepiej, niż wiele innych narodów, niemniej daleko nam będzie do odbioru osoby, która w takiej rzeczywistości obraca się na codzień.
„– Żyjesz, dziadu? Ślepy jesteś czy jak?
– Ja… proszę o wybaczenie… – (...)
– Jak ty w ogóle leziesz!
– Ja… przepraszam, muszę… usiąść.
– Lepiej się połóż. I to na dłużej!”
Innym walorem książki, którego trudno doszukać się w tłumaczeniach, jest język powieści. Timur Vermes doskonale opanował zarówno „język ulicy” jak i niepowtarzalny sposób wypowiadania się dyktatora. Czytanie wypowiedzi mieszkańców Berlina w oryginale to momentami nie lada wyczyn. Zlepek literek w niczym nie przypomina tego, czego człowiek uczył się w szkole, jeśli jednak zaczniemy czytać na głos, szybko zorientujemy się, że to właśnie to, co wokół siebie słyszymy na codzień. Polskie tłumaczenie niestety dalekie jest od tej autentyczności. Podobnie przedstawia się sytuacja z wypowiedziami Hitlera. W oryginale, można by podsunąć książkę zupełnie przypadkowej osobie i poprosić, by na podstawie wypowiedzi wskazała postać, która mogłaby być jej autorem. Z bardzo dużym prawdopodobieństwem osoba ta wskazałaby właśnie dyktatora. Polska wersja jest jak najbardziej poprawna, niestety wiele traci z tego charakterystycznego wydźwięku. Za taki stan rzeczy nie obwiniam jednak tłumaczki. Jestem przekonana, że nie ma drugiego takiego języka, w którym książka będzie miała równie wielką moc przekazu, jak w języku niemieckim.
„On wrócił” to powieść, której nie sposób jednoznacznie ocenić, z pełnym przekonaniem do niej zachęcić, czy ją odradzić. Książka posiada wiele niezaprzeczalnych atutów, z drugiej strony, tematyka, wokół której się obraca jest niezwykle delikatna, być może zbyt delikatna, by w ten sposób ją poruszać. Decyzję o przeczytaniu tej powieści każdy musi podjąć indywidualnie, rozpatrując wszystkie „za” i „przeciw”. Jesli jednak sięgniemy po tę powieść, pamiętajmy, by nie oczekiwać zbyt wiele, bo to, co poruszyło całe Niemcy, niekoniecznie i nas zdoła zachwycić.