tłumaczenie: Barbara Budreckatytuł oryginału: The Returnedwydawnictwo: Harlequin/Miradata wydania: 20 listopada 2013ISBN: 9788323890867liczba stron: 394
Życie ludzkie jest niezwykle kruche i ulotne. Śmierć niemal zawsze przychodzi zbyt szybko. Po bolesnej stracie bliscy zmarłego często rozmyślają o tym wszystkim, co chcieli jeszcze mu powiedzieć, z nim przeżyć. W tych rozmyślaniach często pojawia się jedna konkretna myśl – o tym, co można by zrobić, gdyby zmarła osoba powróciła do świata żywych choćby na jeden dzień... Jason Mott również przeżył bolesną stratę. Zmarła jego ukochana matka – oczywiście zbyt wcześnie. W swym nieszczęściu spotkało go coś wyjątkowego – matka „powróciła” do niego we śnie. Doświadczenie to do tego stopnia poruszyło Mottem, że stało się inspiracją do napisania książki „Przywróceni”, która podejmuje jakże intrygujący temat – co byś zrobił, gdybyś faktycznie dostał szansę ponownego spotkania ze zmarłą osobą?
Lucille i Harold to małżeństwo z bardzo długim stażem. Łączy ich nie tylko silne uczucie ale również niezwykle bolesna tragedia. W dniu swoich ósmych urodzin, utonął ich jedyny syn, a ten fakt znacząco wpłynął na kolejne, długie lata ich życia. Pewnego dnia przed drzwiami ich domu staje nieznajomy mężczyzna, któremu towarzyszy mały chłopiec. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wygląda on dokładnie tak jak zmarły syn starego już małżeństwa... Podobne sytuacje spotykają ludzi na całym świecie. Nikt nie potrafi wyjaśnić tego zjawiska – faktem jest jednak, że osoby zmarłe powracają do życia. Wszystko, czego pragną to odzyskać to, co utracili w dniu swej śmierci – życie w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Zjawisko coraz bardziej nabiera na sile i zaczyna wyraźnie dzielić społeczeństwo. Powracający z zaświatów zostają nazwani Przywróconymi, pozostali Prawdziwie żywymi. Takie rozgraniczenie nie może prowadzić do niczego dobrego...
Nie da się ukryć, że podjęty przez pisarza temat, jest naprawdę niecodzienny i nic dziwnego, że książka szybko zyskała spory rozgłos, wkrótce doczeka się również spektakularnej ekranizacji. Zanim jednak wszyscy pobiegną do księgarni, by ją kupić, warto chwilkę się zastanowić, czy faktycznie spełni ona nasze oczekiwania. Bo choć sama tematyka naprawdę pobudza wyobraźnię, o tyle rozwiązania zastosowane przez pisarza w moim odczuciu pozostawiają sporo do życzenia. Pierwszy nie do końca dopracowany punkt to samo przybycie Przywróconych. Na próżno szukać tu mniej lub bardziej racjonalnego wytłumaczenia, jakim cudem zmarłe osoby pojawiają się pośród żywych. Oczywiście możemy założyć, że nie jest to aż takie istotne, choć jestem przekonana, że będzie to powodem lekkiego rozczarowania części czytelników. Jeżeli jednak wychodzimy z założenia, że w książce chodzi o co innego i sam proces „powracania” nie jest ważny, po co autor umieścił informację, że mały synek głównych bohaterów został odnaleziony w Chinach? Ta informacja, bez jakiegokolwiek wytłumaczenia, staje się nieco irytująca i z pewnością niczego wartościowego do historii nie wnosi. O wiele bardziej rozczarował mnie jednak sposób, w jaki pisarz rozwinął fabułę. O ile początek skupia się na rozterkach osób doświadczonych dziwnym zjawiskiem, o tyle dalsza część zdaje się być napisana z myślą o ewentualnej produkcji filmowej w iście amerykańskim stylu. Trzeba więc zadbać o odpowiednią dawkę napięcia, z pewnością przyda się „mała strzelanka”, obowiązkowo ktoś musi stracić życie. Pomysł odizolowania Przywróconych niestety nie należy do innowacyjnych, i wielokrotnie był wykorzystywany zarówno w literaturze (przykładowo „Miasto ślepców” Saramago) jak i filmie rozrywkowym (choćby „Dystrykt 9”), przy czym temu rozwiązaniu niestety bliżej do rozrywki niż dobrej literatury. Nie rozumiem dlaczego pisarz, który doświadczył bolesnego dramatu, zarysował przed czytelnikiem bardzo złożony i delikatny problem, by w dalszej części niemal całkowicie porzucić go na rzecz fabuły pisanej pod Hollywood.
Pomimo sporych minusów i spłaszczenia trudnej tematyki, „Przywróconych” nie mogę jednoznaczenie odradzić. Jakby na to nie spojrzeć, już sam początek jest na tyle intrygujący, że zmusi czytelnika do pewnych przemyśleń. Czy wypowiadając w smutku życzenie ponownego spotkania urtaconej osoby faktycznie chcemy, by się ziściło? Czy bylibyśmy w stanie zmierzyć się z podobną sytuacją, również po wielu latach, gdy pogodzimy się ze śmiercią i ułożymy życie na nowo? Pomysł może wydawać się całkowicie abstrakcyjny, jednak biorąc pod uwagę choćby krioprezerwację – proces zamrażania ciała ludzkiego w nadziei, iż w przyszłości będzie można przywrócić je do życia, może faktycznie warto głębiej się nad nim zastanowić. Książkę można również potraktować zdecydowanie lżej, w kategorii zwykłej rozrywki, a wtedy czyta się ją naprawdę nieźle. I choć nie mogę obiecać niezapomnianych wrażeń, być może właśnie w przypadku tej książki warto zaryzykować i wyrobić sobie własne zdanie?
Skusiłaś się na te książkę? Mnie też nęci, przyznam - mimo minusów. :) P.S. Nie "Powróceni" a "Przywróceni".
OdpowiedzUsuńDzięki Ci dobra kobieto :-) Ano skusiłam się i mimo wszystko nie żałuję, bo jakby nie spojrzeć temat ciekawy, a myśl o książce pewnie by mnie męczyła. A tak mam przynajmniej jasność ;-)
UsuńJestem świeżo po lekturze i uważam, że autor celowo nie przybliżył genezy powrotu zmarłych osób. To tajemnica, która miała pozostać nieodkryta. Mnie zauroczyły liczne nawiązania filozoficzne i egzystencjonalne. Reszta w recenzji, którą niebawem opublikuję.
OdpowiedzUsuńJa wcale nie wymagam tej genezy, możliwe że cokolwiek by w tej sprawie napisał, robiłoby to mało wiarygodne wrażenie. Ale jeśli nie chciał poruszać tego tematu, mógł sobie i Chiny darować. Do samego końca myślałam czy przynajmniej to mi wytłumaczy i nic... Nie przeczę że książka miała potencjał i początek naprawdę bardzo mi się podobał, jednak dalsze rozwiązania w moim przykonaniu już takie dobre nie były i spłyciły to, co tak dobrze się zapowiadało. Z przyjemnością przeczytam Twoją recenzję :-)
UsuńPomysł rzeczywiście intrygujący, ale chyba denerwowałyby mnie te niedoróbki. Chyba jednak spasuję, po co się irytować mankamentami :D
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji na książkę raczej się nie skuszę
OdpowiedzUsuńA ja się zawiodłam na tej książce i to bardzo. Moim zdaniem jest słabo dopracowana fabularnie, chociaż sam pomysł całkiem ciekawy.
OdpowiedzUsuńja czuję się zaintrygowana i to bardziej przez wasze komentarze niż samą książkę;)) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu doceniłam to, że autor odnosi się do osobistej utraty, którą przeżył. Każdy z nas na utratę bliskiej osoby reaguje inaczej, Scott napisał coś intrygującego, by się tym stanem oswoić. Doceniam całość, przymykając oko na pewne niedostatki, które i mnie raziły, gdyż do lektury podchodzę właśnie całościowo.. W tym przypadku bronię dygresji, które do niczego nie prowadzą, bo nie wszystko w naszym świecie jest wytłumaczalne i ma swoje odniesienie i w tej wyjątkowej książce podobało mi się to. W moim subiektywnym odczuciu.. całościowo pozycja okazała się i tak bardzo spójna ;)
OdpowiedzUsuńJestem książki ciekawa, interesuje mnie tematyka :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ta książka intryguje! Jestem ciekawa jakie wrażenie zrobiłaby na mnie! Z tego co zauważyłam mamy podobny gust, więc tym bardziej chcę przeczytać tą książkę i porównać nasze wrażenia :)
OdpowiedzUsuń