Autor: Beata Sadowska
wydawnictwo: Otwarte
data wydania: 17 marca 2014
ISBN: 9788375152869
liczba stron: 320
ebook dostępny na Woblinku
Od pewnego czasu w Polsce panuje moda na zdrowy tryb życia i aktywność fizyczną. Wszysto zaczęło się wraz z pojawieniem się na scenie Ewy Chodakowskiej. Kobiety wreszcie mogły zacząć ćwiczyć w towarzystwie kogoś z „ich rodzimego podwórka”, kogoś zdecydowanie im bliższego niż amerykańskie trenerki. Programy Chodakowskiej do łatwych nie należą, jednak to właśnie sprawia, że efekty mogą być naprawdę spektakularne. Mimo to nie brakuje osób, które zamiast kolejnych wymachów i przysiadów, wolałyby zacząć regularnie uprawiać konkretny sport, przykładowo bieganie. I właśnie tu pojawia się dziennikarka, Beata Sadowska. Jej książkę „I jak tu nie biegać!” bez trudu odnajdziecie w księgarniach czy kioskach. Pierwsze recenzje okazały się bardziej niż entuzjastyczne. Ponieważ jednak są to opinie osób, które biegają już od wielu lat, a do tego często miały z autorką jakiś bardziej osobisty kontakt, pozostałam nieco sceptyczna i postanowiłam na własnej skórze przekonać się, czy książka faktycznie jest dobrym motywatorem dla osoby, która dopiero zastanawia się, czy bieganie to sport dla niej, bądź własnie rozpoczyna swoją przygodę z bieganiem. Bo z założenia, przede wszystkim do takich osób skierowana jest ta książka. O moich wrażeniach już za chwilę.
„I jak tu nie biegać!“ nie jest typowym poradnikiem, dzięki któremu dowiemy się, jak rozpocząć przygodę z bieganiem, choć oczywiście nie brakuje w niej praktycznych porad. Książka stanowi przede wszystkim zachętę do tej jakże naturalnej dla człowieka formy aktywności. To opowieść o wielu pięknych doświadczeniach, jakie dziennikarka wiąże z bieganiem, próba przelania swojej pasji na papier. Autorka z osoby niechętnej do biegania, przeobraziła się w oddaną fankę tego sportu, która ma obvecnie na swoim koncie szereg maratonów na kilku kontynentach. Jej opowieść uzupełnia szereg przepięknych zdjęć często z bardzo odległych zakątków świata. Relacja Sadowskiej regularnie przeplatana jest wypowiedziami Kuby Wiśniewskiego, cenionego trenera biegowego, który podpowiada czytelnikowi, jak biegać, by zajęcie to stało się dla nas jak najbardziej naturalne i przyniosło nam wiele satysfakcji. Jak już jednak wspomniałam, książka stanowi przede wszystkim motywator, a merytoryczne wskazówki są jedynie jej dodatkiem.
„I jak tu nie biegać!“ to książka bardzo osobista i nie ma wątpliwości, że autorka włożyła w nią naprawdę dużo serca. Być może właśnie dlatego tak trudno ją ocenić, a wrażenia każdego z czytelników będą bardzo subiektywne. To bardzo pozytywna lektura, choć osobiście ma do niej kilka zastrzeżeń. Zacznę jednak od tego, co podobało mi się najbardziej. Czytając niemal fizycznie odczuwamy energię Sadowskiej. Nie da się ukryć, że bieganie stanowi bardzo ważny element jej życia. Dla osoby, która zastanawia się nad rozpoczęciem przygody z bieganiem, może to być bardzo skuteczna zachęta do rozpoczącia regularnych treningów. Co więcej, po przeczytaniu książki zapoznałam się z wieloma opiniami na blogach biegaczy i wszyscy byli zgodni co do tego, że opisane przez Sadowską doświadczenia i spostrzeżenia, stanowią również część ich osobistej drogi. Oznacza to, że autorka nie jest odosobnionym wyjątkiem, a bieganie może być naprawdę niepowtarzalnym doświadczeniem. Dzięki wypowiedzom Kuby Wiśniewskiego przekonana do biegania osoba, nie musi od razu biec do księgarni w poszukiwaniu kolejnej książki. Myślę że ta pozycja w zupełności wystarczy, by przekonać się na własnej skórze, czy bieganie to dla nas właściwy sport. Za wyjątkowo przydatny uznałam fragment odnoszący się do potrzeby wykonywania konkretnych ćwiczeń, w celu wzmocnienia poszczególnych partii ciała. Szczególnie osoby początkujące nie powinny zapominać o tym, że do regularnego uprawiania sportu należy solidnie się przygotować, w przeciwnym razie szybko zakończy się to kontuzją. Bardzo przydatny wydał mi się również rozdział dotyczący typowych błędów osoby, która pragnie zacząć biegać. Jednym z typowych „objawów” takiego planowania jest gromadzenie markowych gadżetów, które rzekomo mają wspomagać nasze treningi. W praktyce często trwonimy masę czasu i pieniędzy na przedmioty, które tak naprawdę wcale nie są nam potrzebne i które w wielu przypadkach nigdy nie zostaną użyte... Dla wielu osób dużym atutem będzie również oprawa całej książki. Przejrzyste rozdziały, piękne zdjęcia, przepisy, wycinki z portali społecznościowych, notatki – całość prezentuje się naprawdę bardzo ładnie. Wreszcie duży plus za przyznanie się, że bywają dni, gdy nawet największego fana sportu dopada ... leń. Jesteśmy tylko ludźmi, czasem zniechęci nas pogoda, czasem po prostu nie jesteśmy w nastroju do biegania. Można spróbować przełamać taką niechęć, jednak czasem można po prostu dać sobie wolne. Lepiej zregenerować siły i „zatęsknić” za bieganiem, niż do czekogolwiek się zmuszać i doprowadzić do tego, że będzie to się kojarzyło z przykrym obowiązkiem. Naprawdę bardzo zdrowe i ludzkie podejście do sprawy.
Pomimo wielu pozytywów, mam wrażenie, że wiele osób z przyjemnością przeczyta całą książkę, by zaraz potem odłożyć ją na półkę i zapomnieć, że kiedykolwiek rozważało się bieganie. Co prawda Sadowska próbuje przekonać nas, że bieganie to sport dla każdego, jednak większość jej relacji sprawia wrażenia, jakby było to zajęcie dla elity. Nowy Jork, Tokio, tajemnicza, egzotyczna wyspa, której nazwy nie chce zdradzić – to z pewnością cudowne miejsca na biegi, podczas których można zrobić kilka spektakularnych zdjęć. Niestety przeciętny czytelnik nie będzie mógł sobie na nie pozwolić – poogląda fotografie, powzdycha, że też by tak chciał i na tym się skończy. Osobiście życzyłabym sobie więcej wypowiedzi na temat uroków biegania w miejskim parku, pomysłów jak zorganizować sobie ciekawą trasę, mieszkając w średniej wielkości mieście itp. Autorka próbuje kreować się na osobę, która kiedyś wzbraniała się od biegania, a obecnie zalicza kolejne maratony. Teoretycznie ma być to dowód na to, że bieganiem może zająć się każdy. Sęk w tym, że choć Sadowska kiedyś nie biegała i tak należy do osób bardzo aktywnych, uprawiających najróżniejsze sporty. Nie jest to więc droga „od zera do bohatera” jakiej wrażenie próbuje sprawić. Wiele miejsca poświęcono również temu, że najważniejsze jest, by po prostu biegać i czerpać z tego radość, a nie ograniczać się do pobijania rekordów i najróżniejszych statystyk. Cały dowcip polega jednak na tym, że w innym miejscu autorka sama przyznaje, że ma obsesję na punkcie planów treningowych. Jeżeli przykładowo ma zaplanowaną godzinę a wie, że będzie miała do dyspozycji 45 minut to bieganie jest dla niej ... bez sensu. Nie da rady wypełnić planu więc po co w ogóle zaczynać?
Jak już jednak wspomniałam, książka należy do bardziej osobistych i każda osoba będzie odbierać ją nieco inaczej. Ponieważ jednak bardzo różni się od innych książek dostępnych na rynku, myślę że warto zaryzykować jej lekturę. Być może to właśnie entuzjazm Sadowskiej sprawi, że wreszcie się przełamiecie i odbędziecie swój pierwszy bieg (jeszcze lepiej marsz z truchtem), a z czasem będziecie mogli z dumą opowiedzieć znajomym, że biegacie i jakie fantastyczne jest to zajęcie. Zachęcam.
Za możliwość poznania tego tytułu serdecznie dziękuję Woblinkowi i wydawnictwu Otwarte.
Mimo tej ciekawej recenzji zakrzyknę " i jak tu biegać z moim kolanem!". :)
OdpowiedzUsuńCzytam takie książki. Biegałam, ale zamieniłam na jazdę na rowerze, bo bieganie było dla mnie udręką i straszną nudą.Wolę "pobiegać" na orbitreku. NIe wiem , jak to było w przypadku p. Beaty,ale widać, po sylwetce , że biega dla samopoczucia, a nie dla figury (bo ona jest raczej grubokościstej budowy).
OdpowiedzUsuńWażne ,że Pani Sadowska zachęca do biegania , czyli uprawiania jakiegokolwiek ruchu.
OdpowiedzUsuńJa jeżdżę na rowerze i bardzo to lubię.
Ja niestety chyba nigdy nie przeknam się do biegania. To sport nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńAwiolu dla mnie też. Ale 2 miesiące biegałam o 5 rano. Poległam, ale podziwiam pasjonatów biegania.
UsuńJa biegam od czasu do czasu, ale własnie często brakuje mi motywacji i takiego kopa, żeby ruszyć :) A o tej książce czytałam już sporo pozytywnych recenzji, więc pewnie jak ją gdzieś spotkam to skuszę się i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie cierpię biegać. Moja kondycja jest zbyt słaba. Wolę, a raczej kocham jazdę na rowerze.
OdpowiedzUsuńJa właśnie postanowiłam uprawiać zdrowy tryb życia i poszukuję butów do biegania. Może lepiej najpierw kupić książkę? :P
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam biegać, wolę rower. :)
OdpowiedzUsuńCzasem biegam, ale nie wiem czy zainteresowałaby mnie książka o takiej tematyce. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam i sama się przekonam. ;)