Autor: Stephen King
tłumaczenie: Tomasz Wilusz
tytuł oryginału: 11/22/63
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: listopad 2011
ISBN: 978-83-7648-967-4
liczba stron: 864
Na początek proponuję mały eksperyment. Załóżmy, że wcale nie przeczytałam jednego z najnowszych dzieł Stephena Kinga. W sumie wydaje się to dość proste – skoro nie sięgałam po jego książki przez tyle lat, mogłam nie robić tego wcale. King, określany jest mianem pisarza grozy a ja niekoniecznie jestem największą fanką tego gatunku. W gruncie rzeczy mogłabym się bez niego obejść. Dodatkowo książka dotyczy jednego z najbardziej znanych wydarzeń w historii Ameryki a ja jakoś niespecjalnie interesuję się tym krajem. Jak na mój gust zbyt dużo tam niedomównień i alternatywnych możliwości (nie skłamię, gdy przyznam, że po obejrzeniu pewnego amerykańskiego programu na parę sekund przyjęłam za prawdopodobne, że jeden z byłych amerykańskich prezydentów był jedynie marionetką w rękach kosmitów).
Tak więc mamy tutaj pisarza, o którym wiem za mało by szaleć na punkcie jego twórczości i książkę o tematyce która również niespecjalnie mnie porywa... Więc chyba nic nie stoi na przeszkodzie, bym wykreśliła ją z mojej historii. Wykreślamy? Wykreślamy! Choć ... niewykluczone, że kiedyś i tak bym się na nią natknęła. Ilekroć czytam recenzje książek Kinga, powtarzam sobie, że w końcu muszę sama wyrobić sobie o nim opinię. Mogłabym ją również dostać od mojej siostry. Nie byłby to pierwszy raz gdy podrzuca mi książkę, która szczególnie jej się podoba. Jest więc wysoce prawdopodobne, że kiedyś i tak sięgnęłabym po tą książkę, w końcu historia nie lubi, by ją zmieniać...
Dla potrzeb eksperymentu zakładamy jednak, że udało mi się ją zignorować. Z jakim skutkiem? Cóż, w dniu dzisiejszym nadal nie miałabym bladego pojęcia o tym, jak niesamowitym pisarzem jest Stephen King. Przez ostatnie kilka dni nie siedziałabym godzinami w fotelu, niezdolna by zająć się czymkolwiek innym. Kto wie, może najzwyczajniej w świecie zmarnowałabym zyskany czas. Mogłabym po prostu dłużej pospać, obejrzeć kilka mało ambitnych programów w telewizji, badź zagłębić się w innej, niekoniecznie lepszej lekturze. Mogłam również wyjść na spracer i poznać dziewczynę, która wkrótce stałaby się moją najlepszą przyjaciółką i z którą objechałabym połowę świata. A może zamiast na spacer, wybrałabbym się na wycieczkę rowerem, podczas której uległabym wypadkowi, który do końca życia posadziłby mnie w wózku inwalidzkim... To również ryzyko wpisane w zmiany przeszłości...
Mam nadzieję, że mój mały eksperyment pozwolił Wam zrozumieć reguły pewnej bardzo niebezpiecznej gry, gry w udawanie Boga, który będzie w stanie ulepszyć cały świat. Jak widzicie, nawet niewielka zmiana w mojej historii mogłaby w konsekwencji zrobić ze mnie podróżniczkę bądź kalekę, każda opcja obłożona jest pewnym stopniem prawdopodobieństwa. Jedna malutka zmiana w życiu mało znaczącej osoby... Czy potraficie sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdybyśmy odważyli się zmienić coś zdecydowanie bardziej znaczącego? Choćby zapobiegli zamachowi na amerykańskiego prezydenta? Zanim ta propozycja wyda się Wam nadmiernie kusząca dodam, że ten drobny zabieg będzie kosztował Was parę lat życia i absolutnie nikt nie da Wam gwarancji, że Wasza misja zakończy się powodzeniem. Trochę zbyt skomplikowane i ryzykowne? Całe szczęście, że z pomocą przychodzi nam S. King i wysyła w przeszłość jednego ze swoich bohaterów.
Jake Epping jest najzwyklejszym w świecie facetem. Jednym z tych, którzy rodzą się po to, by któregoś dnia objąć stanowisko nauczyciela i żyć nadzieją, że jego praca w pozytywny sposób wpłynie na życie uczniów. Jeden z nauczycieli, o których większość zapomina już parę lat po ukończeniu szkoły... Jego życie, zmienia tajemniczy telefon od właściciela pobliskiego baru – Ala. Mężczyzna jest świadomy zbliżającej się śmierci i postanawia znaleźć oodpowiedniego następcę, który będzie w stanie dokończyć jego misję. Al bowiem odkrył na zapleczu tajemnicze schody, dzięki którym bez większego problemu może odbywać wycieczki do przeszłości – zawsze dokładnie w to samo miejsce i w ten sam dzień. Dzień który pozostawia jeszcze sporą rezerwę czasu, by zapobiec jednej z największych tragedii w historii Ameryki, zabójstwa prezydenta Kennedy’ego. Zdezorientowany nauczyciel pewnie nigdy nie zdecydowałby się na tak szalony krok, gdyby nie wstrząsające wypracowanie jednego z jego najstarszych uczniów. Akcja nabiera w jego oczach pewien osobisty wymiar. Jake postanawia zmierzyć się z historią i naprawić parę jej błędów. Czy podejmując się tej misji, zdaje sobie sprawę, jak trudne to zadanie? Jakie konsekwencje będą miały jego korekty i czy naprawdę uda mu się ocalić prezydenta? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w fascynującej książce Stephena Kinga „Dallas ‘63”.
Jak już wcześniej wspomniałam to moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem, spotkanie nadzwyczaj udane. „Dallas ‘63” to doskonale skonstruowany thiller przedstawiający Amerykę lat 50tych i 60tych ze wszystkimi jej smaczkami. King nie popada w przesadny sentyment, co prawda przeszłość miała swój specyficzny urok jedank ignorowała wiele zagrożeń, obok których w dzisiejszych czasach nie możemy przejść obojętnie. Jake poznaje zarówno sympatycznych i uczynnych mieszkańców odwiedzanych miast, jak i tych, którzy już odkryli korzyści z obcowania ze światem przestępczym. King doskonale oddaje klimat tamtych lat, wypełniony zapachem wypalanych w zastraszających ilościach papierosów, szaloną muzyką, litrami imbirowego piwa, jedzeniem, w którym na próżno szukać konserwantów. Nie jestem w stanie powiedzieć do jakiego stopnia King wykorzystał wspomnienia ze swojego dzieciństwa, jestem natomiast skłonna uznać przedstawione przez niego obrazy za całkowicie autentyczne. Barwna i wartka akcja nie daje nam ani chwili na oddech i pomimo, że książka liczy sobie ponad 800 stron czyta się ją niesamowicie szybko i co stanowi ogromny atut powieści, do samego końca niczego nie możemy wykluczyć ani uznać za „pewnik”. Zakończenie zdecydowanie zaskakuje i sprawia, że czytelnik przez długie godziny po zakończeniu lektury będzie rozmyślał nad konsekwencjami podróży w czasie.
Książkę gorąco polecam każdemu, niezależnie od czytelniczych preferencji. Sama z całą pewnością sięgnę po kolejne powieści tego autora bo dzięki lekturze „Dallas ‘63” zrozumiałam, dlaczego należy do najbardziej popularnych współczesnych autorów.
Oprócz samej przyjemności obcowania z twórczością Kinga, muszę tu wspomnieć o pewnej dodatkowej korzyści. Jestem absolutnie pewna, że nawet za wiele lat będę w stanie bezbłędnie podać datę i dokładne miejsce zamachu na Kennedy'ego - niewątpliwie jednego z najważniejszych wydarzeń w amerykańskiej historii. No, chyba że kiedyś ktoś faktycznie zacznie majstrować w przeszłości w wyniku czego do zamachu nigdy nie dojdzie... jak również do napisania niniejszej recenzji...
Tak więc mamy tutaj pisarza, o którym wiem za mało by szaleć na punkcie jego twórczości i książkę o tematyce która również niespecjalnie mnie porywa... Więc chyba nic nie stoi na przeszkodzie, bym wykreśliła ją z mojej historii. Wykreślamy? Wykreślamy! Choć ... niewykluczone, że kiedyś i tak bym się na nią natknęła. Ilekroć czytam recenzje książek Kinga, powtarzam sobie, że w końcu muszę sama wyrobić sobie o nim opinię. Mogłabym ją również dostać od mojej siostry. Nie byłby to pierwszy raz gdy podrzuca mi książkę, która szczególnie jej się podoba. Jest więc wysoce prawdopodobne, że kiedyś i tak sięgnęłabym po tą książkę, w końcu historia nie lubi, by ją zmieniać...
Dla potrzeb eksperymentu zakładamy jednak, że udało mi się ją zignorować. Z jakim skutkiem? Cóż, w dniu dzisiejszym nadal nie miałabym bladego pojęcia o tym, jak niesamowitym pisarzem jest Stephen King. Przez ostatnie kilka dni nie siedziałabym godzinami w fotelu, niezdolna by zająć się czymkolwiek innym. Kto wie, może najzwyczajniej w świecie zmarnowałabym zyskany czas. Mogłabym po prostu dłużej pospać, obejrzeć kilka mało ambitnych programów w telewizji, badź zagłębić się w innej, niekoniecznie lepszej lekturze. Mogłam również wyjść na spracer i poznać dziewczynę, która wkrótce stałaby się moją najlepszą przyjaciółką i z którą objechałabym połowę świata. A może zamiast na spacer, wybrałabbym się na wycieczkę rowerem, podczas której uległabym wypadkowi, który do końca życia posadziłby mnie w wózku inwalidzkim... To również ryzyko wpisane w zmiany przeszłości...
Mam nadzieję, że mój mały eksperyment pozwolił Wam zrozumieć reguły pewnej bardzo niebezpiecznej gry, gry w udawanie Boga, który będzie w stanie ulepszyć cały świat. Jak widzicie, nawet niewielka zmiana w mojej historii mogłaby w konsekwencji zrobić ze mnie podróżniczkę bądź kalekę, każda opcja obłożona jest pewnym stopniem prawdopodobieństwa. Jedna malutka zmiana w życiu mało znaczącej osoby... Czy potraficie sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdybyśmy odważyli się zmienić coś zdecydowanie bardziej znaczącego? Choćby zapobiegli zamachowi na amerykańskiego prezydenta? Zanim ta propozycja wyda się Wam nadmiernie kusząca dodam, że ten drobny zabieg będzie kosztował Was parę lat życia i absolutnie nikt nie da Wam gwarancji, że Wasza misja zakończy się powodzeniem. Trochę zbyt skomplikowane i ryzykowne? Całe szczęście, że z pomocą przychodzi nam S. King i wysyła w przeszłość jednego ze swoich bohaterów.
Jake Epping jest najzwyklejszym w świecie facetem. Jednym z tych, którzy rodzą się po to, by któregoś dnia objąć stanowisko nauczyciela i żyć nadzieją, że jego praca w pozytywny sposób wpłynie na życie uczniów. Jeden z nauczycieli, o których większość zapomina już parę lat po ukończeniu szkoły... Jego życie, zmienia tajemniczy telefon od właściciela pobliskiego baru – Ala. Mężczyzna jest świadomy zbliżającej się śmierci i postanawia znaleźć oodpowiedniego następcę, który będzie w stanie dokończyć jego misję. Al bowiem odkrył na zapleczu tajemnicze schody, dzięki którym bez większego problemu może odbywać wycieczki do przeszłości – zawsze dokładnie w to samo miejsce i w ten sam dzień. Dzień który pozostawia jeszcze sporą rezerwę czasu, by zapobiec jednej z największych tragedii w historii Ameryki, zabójstwa prezydenta Kennedy’ego. Zdezorientowany nauczyciel pewnie nigdy nie zdecydowałby się na tak szalony krok, gdyby nie wstrząsające wypracowanie jednego z jego najstarszych uczniów. Akcja nabiera w jego oczach pewien osobisty wymiar. Jake postanawia zmierzyć się z historią i naprawić parę jej błędów. Czy podejmując się tej misji, zdaje sobie sprawę, jak trudne to zadanie? Jakie konsekwencje będą miały jego korekty i czy naprawdę uda mu się ocalić prezydenta? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w fascynującej książce Stephena Kinga „Dallas ‘63”.
Jak już wcześniej wspomniałam to moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem, spotkanie nadzwyczaj udane. „Dallas ‘63” to doskonale skonstruowany thiller przedstawiający Amerykę lat 50tych i 60tych ze wszystkimi jej smaczkami. King nie popada w przesadny sentyment, co prawda przeszłość miała swój specyficzny urok jedank ignorowała wiele zagrożeń, obok których w dzisiejszych czasach nie możemy przejść obojętnie. Jake poznaje zarówno sympatycznych i uczynnych mieszkańców odwiedzanych miast, jak i tych, którzy już odkryli korzyści z obcowania ze światem przestępczym. King doskonale oddaje klimat tamtych lat, wypełniony zapachem wypalanych w zastraszających ilościach papierosów, szaloną muzyką, litrami imbirowego piwa, jedzeniem, w którym na próżno szukać konserwantów. Nie jestem w stanie powiedzieć do jakiego stopnia King wykorzystał wspomnienia ze swojego dzieciństwa, jestem natomiast skłonna uznać przedstawione przez niego obrazy za całkowicie autentyczne. Barwna i wartka akcja nie daje nam ani chwili na oddech i pomimo, że książka liczy sobie ponad 800 stron czyta się ją niesamowicie szybko i co stanowi ogromny atut powieści, do samego końca niczego nie możemy wykluczyć ani uznać za „pewnik”. Zakończenie zdecydowanie zaskakuje i sprawia, że czytelnik przez długie godziny po zakończeniu lektury będzie rozmyślał nad konsekwencjami podróży w czasie.
Książkę gorąco polecam każdemu, niezależnie od czytelniczych preferencji. Sama z całą pewnością sięgnę po kolejne powieści tego autora bo dzięki lekturze „Dallas ‘63” zrozumiałam, dlaczego należy do najbardziej popularnych współczesnych autorów.
Oprócz samej przyjemności obcowania z twórczością Kinga, muszę tu wspomnieć o pewnej dodatkowej korzyści. Jestem absolutnie pewna, że nawet za wiele lat będę w stanie bezbłędnie podać datę i dokładne miejsce zamachu na Kennedy'ego - niewątpliwie jednego z najważniejszych wydarzeń w amerykańskiej historii. No, chyba że kiedyś ktoś faktycznie zacznie majstrować w przeszłości w wyniku czego do zamachu nigdy nie dojdzie... jak również do napisania niniejszej recenzji...
Jaka przewrotna recenzja, aż miło poczytać:)
OdpowiedzUsuńLubię Kinga, ale po tę książkę jeszcze nie miałam okazji sięgnąć. Koniecznie muszę nadrobić... tylko nie wiem kiedy!
Pozdrawiam serdecznie:)
Hmmm zawsze możemy poszukać trochę wolnego czasu w Twojej przeszłości ;-)
Usuńlubię Kinga, zawsze go lubiłam i z chęcią sięgałam po jego książki
OdpowiedzUsuńtej opisanej przez Ciebie jeszcze nie miałam okazji czytać, ale myślę, że skusiłabym się
pozdrawiam!
Przeczytaj ją koniecznie. Bardzo jestem ciekawa opinii osób, które znają go zdecydowanie lepiej niż ja :-)
UsuńBardzo interesując o napisana recenzja - z polotem.
OdpowiedzUsuńJa nie czytałam tego autora nic ale może faktycznie tę książkę warto by było przecyzytać.
Bardzo dziękuję za miłe słowa. A książkę gorąco polecam!
UsuńBardzo podoba mi się Twoja recenzja;) Jak widać, King pisze nie tylko horrory;) Mi również książka bardzo się podobała..no cóż, to mój ulubiony pisarz.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że nie pisze tylko horrorów, inaczej nie jestem pewna czy w ogóle wzięłabym do ręki jego książkę ;-)
UsuńAle to musi być ciężkie tomisko, czyli akurat dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Faktycznie gigant, ale czyta się tak jakby miała co najwyżej 200 stron ;-)
UsuńLubię Kinga więc i po tę książkę z miłą chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńw takim razie czekam na recenzję ;-)
Usuńuwielbiam Kinga więc na pewno po to sięgę :)
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńCzytałam jedną książkę Kinga, więc nie mogę powiedzieć, że autor jest moim ulubionych. Jego "Zielona mila" nawet mi się spodobała, a Twoja recenzja jest tak dobra, że po "Dallas `63" także sięgnę. Nie wiem jeszcze kiedy, ale zrobię to na pewno.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Ci się spodoba. Zieloną milę znam w wersji filmowej więc nie jestem pewna czy zrobiłaby na mnie podobne wrażenie... brakowałoby elementu zaskoczenia ...
UsuńtAK SIĘ NA NIĄ ŁASZĘ, OSTATNIO W BIBLIOTECE WIDZIAŁĄM, ALE ZOBZCAZYŁAM JAKIE TOMISKO TO JEST, TO POSTANOWIŁAM NAJPIERW MOJE STOSIKI PRZECZYTAĆ.
OdpowiedzUsuńz tego samego powodu tak długo z tą książką zwlekałam. duży błąd bo książka naprawdę bardzo dobra.
UsuńAle wstydzę się za siebie! Jeszcze nieprzeczytałam żadnej z książek tego autora! Zaległości koniecznie muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńOj znam to uczucie... Koniecznie nadrabiaj, bo warto!
UsuńCiekawa recenzja - Lubię Kinga więć pewnie przeczytam :))
OdpowiedzUsuńw takim razie czekam na Twoją recenzję ;-)
UsuńJeszcze nic Kinga nie czytałam i bardzo nad tym ubolewam.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest za późno, sama długo ubolewałam aż w końcu się udało ;-)
UsuńAlison, recenzja genialna. :) Bardzo mi się podoba i jak najbardziej zachęca, niemniej jednak w tym wypadku nie dam się skusić. Przeczytałam jedną książką Kinga, "Zieloną milę" i jestem po prostu załamana. Zraziłam się do autora na co najmniej kilka najbliższych lat... Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, tyle dobrego o tej książce czytałam... Mam nadzieję, że uraz jednak szybko Ci minie, temu autorowi warto dać drugą szansę ;-)
UsuńLubię Kinga i z pewnością tę książkę przeczytam, tym bardziej, że jest to taka "inna" książka Kinga ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Napisałaś mi pod jednym wpisem, że lubisz piosenkę Carli Bruni "Quelqu'un ma dit". Czy to jedyna piosenka, któą lubisz? Czy może jesteś fanką Bruni? :D
A ja chyba muszę się zapoznać z typową twórczością autora ;-)
UsuńCo do Carli to fanką nie jestem choć bardzo sobie ją cenię. Miło posłuchać jej piosenek podczas czytania ale na codzień lubię nieco inną muzykę, z francuskich wykonawców najcześciej sięgam po kawałki Kyo;-)
Mam w planach ::D Tylko trochę się lękam objętości :D
OdpowiedzUsuńZ tego samego powodu ta książka tak długo czekała na swoją kolej. Teraz wiem, że niepotrzebnie się obawiałam ;-)
UsuńKsiążka już za mną i widzę po recenzji, że miałam podobne wrażenie co Ty:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!!
Ani trochę się nie dziwię, wydaje mi się, że to jednak z tych książek, które podobają się prawie wszystkim ;-)
UsuńMuszę książkę przeczytać, bo lubię twórczość tego pana, mimo kilku wpadek :D
OdpowiedzUsuńAż jestem ciekawa, jakie wpadki masz na myśli ;-)
UsuńO matko! Jak ja mogłam przegapić ten wpis??!! Biję się w pierś...I to jeszcze o MOIM Kingu...Wstyd i hańba! :) „Dallas ‘63” mam cały czas przed sobą, ciągle czasu mi brakuje na to opasłe tomisko. :) Bardzo się cieszę, że styl Kinga Ci się spodobał, wiedz, że napisał w swej karierze wiele świetnych powieści. :) Kilka słabych też, ale to u niego jest akurat normą. :)
OdpowiedzUsuńNormalnie skandal, tyle kazać mi czekać na Twój komentarz ;-) Czytaj Dallas kochana bo to kawał dobrej roboty :-) A że King jest Twój to ja doskonale wiem i jak tylko znowu najdzie mnie na niego ochota, na pewno zgłoszę się do Ciebie po radę ;-)
UsuńSłużę pomocą! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBardzo dziękuję, chyba nie ma piękniejszego komplementu dla właścicielki książkowego bloga :-)
UsuńCo do Kinga to kto wie, może miałam wyjątkowego farta, że zaczęłam od Dallas. Na pewno będę szukać innych książek tego pisarza i Christine będę miała na uwadze ;-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNoszę się z zamiarem przeczytania tej książki już od dawna i jak do tej pory mi się nie udało. ;) Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła do tego pomysłu :)
OdpowiedzUsuń