19.01.2012

Świat bez końca




Autor: Ken Follett
tłumaczenie: Grzegorz Kołodziejczyk, Zbigniew A. Królicki
tytuł oryginału: World without end
wydawnictwo: Albatros
data wydania: 2008
ISBN: 9788373596733
liczba stron: 902

/Osobom, które nie miały jeszcze przyjemności przeczytać "Filarów ziemi" sugeruję, by "Świat bez końca" odłożyły póki co na półkę i zajęły się lekturą tej pierwszej. "Świat bez końca" jest co prawda samodzielną książką, szkoda by jednak było nie poznać bliżej wydarzeń sprzed 200 lat, do których czasem nawiązuje /



Po "Świat bez końca" sięgnęłam zaraz po lekturze jej sławnej poprzedniczki, która wciągnęła mnie do tego stopnia, że nie mogłam sobie pozwolić na jakąkolwiek przerwę. Nie ukrywam, że bardzo się tej książki obawiałam – kto kiedykolwiek miał w rękach kontynuację światowego bestsellera wie, co mam na myśli. Niesamowicie trudno jest stworzyć książkę na równie wysokim poziomie, utrzymać klimat ale też być w stanie na nowo zaskoczyć czytelnika. Ken Follet potrzebował wielu lat, zanim ta książka mogła ujrzeć światło dzienne. Oczekiwanie, moim skromnym zdaniem, naprawdę się opłaciło.

Pozwolę sobię pominąć streszczenie książki – osobie, która chciałaby się zorientować, na jaki temat jest ta książka, wystarczy opis z okładki. By dokładniej streścić tą książkę, pewnie nie starczyłoby miejsca, bo jak streścić liczącą sobie setki stron powieść, której autor serwuje nam wątki z szybkością karabinu maszynowego ? Z tego powodu postanowiłam ograniczyć się do porównania powieści z jej znakomitą poprzedniczką. 

Akcja "Filarów ziemi" toczy się wokół wieloletniej budowy katedry. Kolejne stadia budowy śledzimy niemal od początku do końca powieści. W "Świecie bez końca" boleśnie odczułam brak podobnego odnośnika. Niektórzy mogliby wskazać tu na pewną tajemnicę, która pojawia się na początku książki, a której rozwiązanie znajdzie się na jej końcu, trudno jednak porównać te wątki – tajemnica, o której właśnie wspomniałam "znika" w gąszczu innych wydarzeń, gdyby nie autor, pewnie bym sobie o niej w ogóle nie przypomniała.

Na korzyść "Świata bez końca" przemawiają w moim odczuciu sylwetki głównych bohaterów. W "Filarach" były one niezwykle dopracowane, lecz na swój sposób bardzo jednostronne. "Dobre" postacie cechowała nieprzeciętna inteligencja i uroda, trudno byłoby coś zarzucić ich postępowaniu, postacie negatywne były przedstawione w tak złym świetle, że nawet przy najszczerszych intencjach nie dało się w nich dostrzec nawet cienia pozytywnych zachowań. W "Świecie bez końca" nadal łatwo podzielić bohaterów na pozytywnych i negatywnych, warto jednak zwrócić uwagę, że ich postępowanie nie jest już tak przejrzyste. Nawet najbardziej negatywny bohater da się poznać z bardziej ludzkiej strony, z kolei pozytywna bohaterka doliczy się w swym życiorysie wielu godnych potępienia występków. Ta dwuznaczność bohaterów zdecydowanie bardziej do mnie przemawia, choć niestety muszę też przyznać rację tym, którzy w przypadku obu książek zarzucali niektórym postaciom zbyt "współczesne" poglądy. 

Na plus obu książek zaliczam konsekwencję, z jaką autor dozuje nam coraz to nowe wydarzenia i wyjątkowe dopracowanie szczegółów. Jestem pełna podziwu dla jego umiejętności łączenia ze sobą najróżniejszych wątków, powrotów do spraw, które uważałam już za zakończone. W jego książkach nic nie dzieje się bez powodu a wszystko składa się na spójną i logiczną całość. Władza i pieniądze, tajemnice i zbrodnie, miłość i nienawiść - w obu częściach powieści znajdziemy wszystkie elementy, jakich mógłby sobie życzyć miłośnik dobrej książki.

Kończąc "Świat bez końca" miałam mieszane uczucia. Z jednej strony zaczęłam już odczuwać "w kościach" skutki długich godzin ślęczenia nad setkami stron tej wyjątkowo grubej książki i z przyjemnością obserwowałam coraz cieńszą część z kartkami do przeczytania, z drugiej strony byłam nieco rozczarowana przebiegiem ostatnich wydarzeń. Życzyłabym sobie, by zostały nieco inaczej rozegrane, jednak podejrzewam, że w takim przypadku autor zmuszony byłby "wyprodukować" kolejną setkę stron... 

Zarówno "Filary ziemi" jak i "Świat bez końca" zaliczam do najlepszych powieści historycznych, jakie kiedykolwiek czytałam i ze spokojnym sumieniem mogę obie polecić. Podobno autor nie wyklucza napisania w przyszłości kolejnej części. Kto wie, może za kilka lat ...    



2 komentarze:

  1. Już dawno nie skusiłem się na Folleta. Może znów trzeba będzie po niego sięgnąć...

    OdpowiedzUsuń
  2. ze swojej strony goraco polecam :-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...