Autor: Agnieszka Turzyniecka
Wydawnictwo: Szara Godzina
data wydania: 16 kwietnia 2014
ISBN: 9788364312229
liczba stron: 176
Spoglądając na okładkę tej książki, czy też czytając jej tytuł, naprawdę trudno zgadnąć, o czym może opowiadać. Dlaczego autorka powieści nie wybrała czegoś bardziej "adekwatnego"? Być może dlatego, że problem który porusza również często trudno rozpoznać na pierwszy rzut oka. Mogą minąć całe lata, zanim ktokolwiek wreszcie pojmie, że bliska mu osoba boryka się z depresją...
Marlena jest młodą, zdolną kobietą, która wyjechała do Niemiec w poszukiwaniu lepszego życia. Niestety zabiera ze sobą ogromny bagaż trudnych doświadczeń, które sprawiają, że coraz bardziej się pogrąża. Gdy jest już tak źle, że pojawiają się myśli samobójcze, kobieta postanawia dać sobie ostatnią szansę i zgłasza się na leczenie. Gra toczy się o wszystko a sprzymierzeńców zdecydowanie brakuje. Czy mimo to Marlena zdoła przezwyciężyć swoje problemy?
Sięgając po książkę spodziewałam się nieco innego rozwoju zdarzeń. Zakładałam, że depresja Marleny będzie wynikiem niespełnionych oczekiwań odnośnie życia w nowym kraju. Tymczasem problemy z jakimi się boryka, mają swoje początki już w jej dzieciństwie. Rodzina dziewczyny na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie normalna i trzeba poznać ją o wiele bliżej by zrozumieć, jak bardzo brakuje w niej szczerego uczucia. Chociaż treść nieco różni się od tego, na co liczyłam, lektura była bardzo interesująca i zmusiła mnie do głębszej refleksji. Autorka bardzo dobrze oddała złożoność choroby, jaką jest depresja, pokazała całą paletę typowych reakcji otoczenia na informację o chorobie bliskiej im osoby. Sporo dowiadujemy się na temat sposobów leczenia depresji, choć autorka zadbała o to, by całość była możliwie kompaktowa i ani przez chwilę nie nużyła. Czytelnik mocno kibicuje Marlenie, choć im bliżej końca, tym większe obawy, czy można spodziewać się lepszego jutra. Depresja nie jest tu jednak jedynym aspektem, na który warto zwrócić uwagę. Nie mniej ciekawe są relacje Marleny z matką, będące poniekąd źródłem jej problemów. Bardzo łatwo założyć, że to właśnie rodzicielka jest przyczyną wszystkich nieszczęść, z jakimi walczy jej córka. Czy można jednak uznać ją za złą osobę? Wielokrotnie czytając o tym jak matka Marleny traktowała swoje dzieci będziemy czuli złość, trudno będzie nam uwierzyć, że ktokolwiek może być aż tak nieczuły. Warto jednak pozostać obiektywnym i dokładnie wczytać się w skąpe ale wymowne wypowiedzi starszej kobiety. Czy to, jak postępowała nie jest wynikiem jej własnych trudnych doświadczeń? Czy nie jest przypadkiem tak, że chciała dla potomstwa jak najlepiej, tylko sama nigdy nie poznała tego, co naprawdę dobre?
"Dziewczynka z balonikami" to na pierwszy rzut oka dość niepozorna pozycja, jednak jej lektura może wywołać wiele emocji. Oszczędna w słowa, a mimo to tak bogata w treść. Książka stosunkowo trudna ale i bardzo ważna, bo poruszająca problem, który wiele osób nadal próbuje marginalizować. Powieść, która z pewnością poruszy każdego rodzica. Warto pozostawać wrażliwym na otoczenie, dlatego też książkę gorąco polecam.
Pamiętam, że ta książka wywołała we mnie wiele emocji. Polecam ją wszystkim.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że tytuł nie do końca zapowiada treść a książeczka jest niepozorna. Jednak uważam, że jest potrzebna, wywołuje też sporo różnorodnych emocji
OdpowiedzUsuńChciałabym ją przeczytać, bo od dawna mam ją na oku.
OdpowiedzUsuńTemat kusi, więc może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że piszesz o obiektywności, jaką należy się kierować. Może to pomóc w prawidłowym odbiorze. Przeczytam z chęcią. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych książek, które długo się pamięta. :)
OdpowiedzUsuń