Dokładnie tydzień temu udało mi się na blogu wywołać małą dyskusję. Pisałam o swoich dylematach przy recenzowaniu książek polskich autorów, a także niemiłych doświadczeniach z tym związanych (choć tu już niekoniecznie moich ;-)) I choć wiedziałam, że mogę liczyć na Waszą opinię, liczba interesujących, naprawdę przemyślanych głosów naprawdę mnie zaskoczyła. Wypowiadali się zarówno blogerzy, jak i autorzy. Nie sposób zacytować tutaj wszystkiego, jednak chciałabym podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami po tej dyskusji.
Pisanie negatywnych recenzji bywa trudne, bo, pomijając mam nadzieję nieliczne wyjątki, większość z recenzentów nie czerpie dzikiej satysfakcji z krytykowania pracy autora. Po storkroć przyjemniej jest przeczytać książkę, która naprawdę trafia w nasze gusta i o której możemy wiele dobrego napisać. Tak jak czytanie książki, która nam się nie podoba, tak i pisanie jej recenzji sprawia problemy. Przede wszystkim trzeba pamiętać, by pisać faktycznie o wadach książki i robić to możliwie konkretnie. Jeżeli dodatkowo zostawimy czytelnikowi furtkę, by sam podjął decyzję, czy chciałby przeczytać tę książkę, ryzyko nieprzyjemności ze strony autorów będzie naprawdę małe.
Bardzo cieszyły mi słowa autorów, którzy podkreślali, że recenzent ma pełne prawo do konstruktywnej krytyki. Mało tego, dobrze uzasadniona krytyka, może być dla nich szansą by dalej się rozwijać. Jeżeli więc coś nas w książce uwiera, warto o tym wspomnieć, byle rzeczowo.
Podejrzewam, że mimo wszystko czasem nadal będą towarzyszyły mi dylematy podczas recenzowania książek. Mam jednak nadzieję że po tym, co w tym temacie przeczytałam, szybko przywołam myśl, że nawet jeśli piszę o czymś krytycznie, może z tego wykiełkować coś bardzo dobrego, choćby nowa, piękna książka.
Jakby tego było mało, po opublikowaniu tego postu spotkało mnie coś naprawdę miłego. W poście opisałam sytuację na pewnym portalu, nie do końca dla mnie miłą. I nawet jeśli nie napisałam nazwy tego portalu, niedługo później otrzymałam bardzo sympatycznego maila od osoby, która ten portal reprezentuje. Już sam fakt, że zajrzała na mój blog i poświęciła czas, by przeczytać, co mam do powiedzenia, był dla mnie bardzo miły. Tym milszy, że osoba ta do tego stopnia wczytała się w tekst, by wydedukować dokładnie o jaki portal i jaką recenzję chodzi. W mailu znalazło się bardzo wyczerpujące uzasadnienie tego, dlaczego recenzja została "zdegradowana" a także zapewnienie, że jeśli tylko zredaguję pewne części, oczywiście zachowując ogólny wydźwięk recenzji, to zostanie ona opublikowana. Naprawdę bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość, bo przekonałam się na własnej skórze, że portal, który bardzo lubię, nie tylko nie kieruje się osobistymi sympatiami, ale również dostrzega każdego recenzenta a nie tylko powtarzający się od czasu do czasu pseudonim...
Bardzo dziękuję Wam za udział w bardzo ciekawej rozmowie. Na koniec jeden z pięknych cytatów, jakie pojawiły się w tej rozmowie:
Bardzo cieszyły mi słowa autorów, którzy podkreślali, że recenzent ma pełne prawo do konstruktywnej krytyki. Mało tego, dobrze uzasadniona krytyka, może być dla nich szansą by dalej się rozwijać. Jeżeli więc coś nas w książce uwiera, warto o tym wspomnieć, byle rzeczowo.
Podejrzewam, że mimo wszystko czasem nadal będą towarzyszyły mi dylematy podczas recenzowania książek. Mam jednak nadzieję że po tym, co w tym temacie przeczytałam, szybko przywołam myśl, że nawet jeśli piszę o czymś krytycznie, może z tego wykiełkować coś bardzo dobrego, choćby nowa, piękna książka.
Jakby tego było mało, po opublikowaniu tego postu spotkało mnie coś naprawdę miłego. W poście opisałam sytuację na pewnym portalu, nie do końca dla mnie miłą. I nawet jeśli nie napisałam nazwy tego portalu, niedługo później otrzymałam bardzo sympatycznego maila od osoby, która ten portal reprezentuje. Już sam fakt, że zajrzała na mój blog i poświęciła czas, by przeczytać, co mam do powiedzenia, był dla mnie bardzo miły. Tym milszy, że osoba ta do tego stopnia wczytała się w tekst, by wydedukować dokładnie o jaki portal i jaką recenzję chodzi. W mailu znalazło się bardzo wyczerpujące uzasadnienie tego, dlaczego recenzja została "zdegradowana" a także zapewnienie, że jeśli tylko zredaguję pewne części, oczywiście zachowując ogólny wydźwięk recenzji, to zostanie ona opublikowana. Naprawdę bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość, bo przekonałam się na własnej skórze, że portal, który bardzo lubię, nie tylko nie kieruje się osobistymi sympatiami, ale również dostrzega każdego recenzenta a nie tylko powtarzający się od czasu do czasu pseudonim...
Bardzo dziękuję Wam za udział w bardzo ciekawej rozmowie. Na koniec jeden z pięknych cytatów, jakie pojawiły się w tej rozmowie:
"Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią".C.R.Zafón
Jednym słowem czasem warto otwarcie napisać o swoich spostrzeżeniach i uwagach. )
OdpowiedzUsuńPiękny cytat :)
OdpowiedzUsuńOstatnio na jednym blogu rozpętała się niemalże wojna blogerek z autorem książki, której okładka była tak denna, że aż zniechęcała do sięgnięcia po książkę. Autor jednak zaciekle bronił swojej książki, twierdząc, że unosząca się nad ziemią roznegliżowana kobieta to pełen profesjonalizm wydawniczy... No, ale cóż. Ja na szczęście nie miałam nigdy problemów z pretensjami od pisarza, którego książkę bym recenzowała.
OdpowiedzUsuńWiem nawet o jaką książkę i okładkę chodzi - i nieco zdziwiło mnie podejście autora do słów krytyki :)
UsuńJa również wiem o którą książkę chodzi. Z jednej strony rozumiem rozgoryczenie autora bo okładka sprawiła że wiele osób książkę z miejsca przekreśliło. A niby po okładce oceniać się nie powinno :-) Z drugiej na pewno w dyskusji nieco się zapędził i zamiast się wybronić, pogrążył się na dobre. Może jednak wyciągnie z tego wnioski przed publikacją kolejnej książki...
UsuńPo to są blogerze/ czytelnicy byśmy dostrzegali wady i zalety książek. Czasami niektórzy autorzy zapominają, że to oni są dla nas , a nie odwrotnie. To my kupujemy ich książki, więc poniekąd od nas zależy ich funkcjonowanie na rynku wydawniczym.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ten portal potrafił się zreflektować. Jedno wyjaśnienie, a świat wygląda dużo lepiej. Nie można było tak od razu... Ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKorciu może gdybym do osoby z portalu od razu napisała, to i wyjaśnienie pojawiłoby się szybciej. Ja jednak swoje pomyślałam i z moim przekonaniem żyłam przez jakis czas, cieszę się jednak że wszystko się wyjaśniło :-)
UsuńBardzo dobre podsumowanie tematu. A cytat piękny :)
OdpowiedzUsuńTa dyskusja dała wiele do myślenia, nawet osobie reprezentującej portal. Jakoś wcześniej się nikt nie odezwał. Chyba wszystko, którzy przeczytali tamten post wyciągnęli jakieś wnioski. Sama czytałam nawet komentarze i byłam zdziwiona jak wiele osób myśli podobnie, co ja. Okazuje się, że bloggerzy są jednak grupą, która wzajemnie siebie wspiera.
OdpowiedzUsuńDyskusja była świetnym pomysłem :)
OdpowiedzUsuńA cytat? Mój ukochany Zafon ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo może jeszcze w temacie, jak polscy autorzy obierają krytykę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://waniliowe-czytadla.blogspot.com/2013/05/krotka-informacja.html
Czytam i oczom nie wierzę... Sam autor chyba już ze sprawy się wycofał, przynajmniej ja tego wątku na FB nie znalazłam. Jednak co raz w internecie sie napisze, to zostaje tam na zawsze. Nieprędko o nim zapomnimy...
UsuńTo jak ten pan potraktował blogerkę jest karygodne! Wczoraj zupełnie wytrąciło mnie to z równowagi! Co prawda najlepiej świadczy to o nim, ale szkoda dziewczyny!
UsuńMiałem wrzucić dokładnie ten sam link. Jak to się mówi - życie samo dopisało kolejny rozdział. Trzydziestoparolatek raczył był się wyżyć na piętnastolatce. Hejter nieprzeciętny.
OdpowiedzUsuńTfu. Dwudziestoparolatek. Trzydziestolatek to będzie za lat trzy.
Usuń