Autor: Peter Robinson
tytuł oryginału: Before the Poison
wydawnictwo: Sonia Draga
data wydania: 3 kwietnia 2013
ISBN: 9788375086713
liczba stron: 412
Czy kiedykolwiek zdarzyło Wam się kupić książkę tylko dlatego, że uwiodła Was jej okładka, lub sam tytuł? Podejrzewam, że niejedna osoba na tak postawione pytanie odpowiedziałaby twierdząco. Bo choć po okładce oceniać się nie powinno, jakże chętnie ulegamy pierwszemu wrażeniu. Cóż, w przypadku „Trucicielki” ktoś chyba o tej prawdzie zapomniał. Okładka wydała mi się co najmniej nieciekawa a tytuł ... dość oklepany. Łatwo ominąć ją w księgarni, wychodząc z założenia, że taka będzie również jej treść. Czy słusznie?
Chris Lowndes po dwudziestu pięciu latach postanawia opuścić Amerykę. Na swoim koncie ma liczne sukcesy w tworzeniu „muzyki, ktorej nikt nie słucha”, czyli muzyki filmowej, jednak pewne wydarzenia w jego życiu prywatnym sprawiają, że potrzebuje wyciszenia i czasu na przemyślenie pewnych spraw. Ogromny dom w Yorkshire, stojący na uboczu, zdaje się być idealną kryjówką, Chris nie wie jednak, że dom, który nabył, kryje pewną dramatyczną historię. W latach 50tych zeszłego wieku zginął tutaj szanowany lekarz. Jego żona została oskarżona o otrucie małżonka i skazana na śmierć przez powieszenie. Chris postanawia przeprowadzić własne śledztwo w tej sprawie, a im więcej faktów odkrywa, tym bardziej jest przekonany, że doszło do wielkiej pomyłki...
Początkowo fabuła książki nie wydała mi się szczególnie odkrywcza, choć trzeba przyznać, że autor całkiem sprawnie nakreślił całą sytuację. Peter Robinson regularnie przeplata poczynania swojego bohatera z zapisem procesu nad kobietą, oskarżoną o morderstwo. Wszystko zdaje się sprowadzać do dość oczywistego wniosku - Grace nie zabiła swojego męża i została niesłusznie osądzona. I gdy byłam już zupełnie przekonana, że książka niczym więcej mnie nie zaskoczy, autor obrał kompletnie nowy kierunek. Od tego momentu czytelnik nieustannie zmienia zdanie o domniemanej winie młodej kobiety, a rozwiązania zagadki trzeba szukać daleko poza granicami spokojnego Yorkshire.
Muszę przyznać, że druga część książki zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu i sprawiła że książka z kategorii przeciętnego kryminału awansowała do rangi intrygującej ... powieści obyczajowej z dobrym wątkiem kryminalnym. I choć przez większą część książki dość sceptycznie zapatrywałam się na porywy detektywistyczne kompozytora, który, by odkryć tajemnice przeszłości gotowy jest wskoczyć w pierwszy lepszy samolot i polecieć gdziekolwiek tylko zajdzie potrzeba, jednak autor zadbał o to, by rozwiać również takie wątpliwości. A ich rozwiązanie jest co najmniej tak zaskakujące jak odpowiedź na pytanie – Czy Grace naprawdę zabiła męża?
Podsumowując „Trucicielka” okazała się być całkiem zgrabną i interesującą historią z bardzo frapującym zagadnieniem w tle. Co prawda nieco żałuję, że autor tak długo kazał mi czekać na nieoczekiwane zwroty zdarzeń, jednak lekturę książki uznaję za całkiem udaną. Zachęcam.
Ja często daje się złapać na okładkę, w tym sensie, że przykuwa mój wzrok i sięgam po nią w księgarni, ale kolejny etap to opis i szybkie przejrzenie treści, a tu już bywa ciężej :) Autor znany, słyszałem o nim, choć jeszcze nie miałem okazji się z nim zapoznać. Może kiedyś, nie wykluczam.
OdpowiedzUsuńA ja przyznam szczerze, że autora kompletnie nie kojarzyłam Podobno książka jest inna niż pozostałe jego autorstwa, dlatego chętnie bym jeszcze jakąś przeczytała :-)
UsuńTeż mam ten problem, że daję się złapać na okładki :) Czasami to bolesne rozczarowanie
UsuńJa się już niejednokrotnie przekonałam, że Sonia Draga wydaje świetne kryminały i thrillery, właściwie mogłabym je brać w ciemno bez obawy, że się rozczaruję. Ten - jak widzę - nie stanowi wyjątku:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Widzę że inny kryminał wydawnictwa, który dzięki Tobie mogłam przeczytać właśnie wskoczył do top10 tygodnia ;-) Też był nietypowy więc niewykluczone że skuszę się na koleny :-)
UsuńWłaściwie nigdy nie sugeruję się okładkami... Zbliża się sezon urlopowy, zawsze wtedy mam ochotę na dobry kryminałek:)
OdpowiedzUsuńRaczej to nie moja tematyka, ale wypowiem się w kwestii okładek. Często tak jest, że to czy sięgniemy w ogóle ręką na to konkretne miejsce na półce, zależy od okładki. Oczywiście, że autor, tytuł i streszczenie głównej fabuły też ma tu swój udział, ale jednak jesteśmy wzrokowcami w dużej mierze.
OdpowiedzUsuńDokladnie. Staramy się wyprzeć tej prawdy ale tak właśnie często jest :-)
UsuńCzy kiedykolwiek zdarzyło Wam się kupić książkę tylko dlatego, że uwiodła Was jej okładka? Jak najbardziej. :) A na książkę chętnie bym się skusiła, bo Sonia Draga jeszcze mnie nie zawiodła (o ile dobrze pamiętam). :)
OdpowiedzUsuńTaaaa ja powiem tylko ... Grey ;-)
UsuńTo dobrze, że autor zadbał o wyjaśnienie pewnych rzeczy...bo już sam pomysł, że ktoś nagle bardzo angażuje się w jakieś śledztwo, wydaje mi się trochę naciągany;)
OdpowiedzUsuńTo prawda :-) W dodatku kompozytor najwyraźniej cierpiący na nadmiar pieniędzy ;-)
UsuńMiałam okazję przeczytać tę książkę, ale z niej nie skorzystałam, a później trochę tego żałowałam. I po Twojej recenzji jestem w kropce, bo z jednej strony się cieszę, że nie było ŚWIETNIE, a z drugiej żałuję, że nie przeczytałam i nie wyrobiłam sobie własnej opinii. Szczególnie, że powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym mogłaby przypaść mi do gustu dużo bardziej niż typowy kryminał.
OdpowiedzUsuńKsiążka była nagroda niespodzianką w konkursie. Gdy ją zdobyłam, nie byłam pewna, czy się cieszyć ;-) Teraz w sumie jestem zadowolona bo miło mnie zaskoczyła.
UsuńJak dla mnie to "Trucicielka" ma zbyt mało akcji, intryg i tajemnic, które charakteryzują tego typu książki. Gdybym miała kiedyś po nią sięgnąć zastanowiłabym się ze dwa razy.
OdpowiedzUsuńTo z pewnością nie jest szczególnie dynamiczna książka ale porusza ciekawe zagadnienie. No, w drugiej połowie. ;-) W pierwszej najciekawszy był sam opis procesu kobiety.
UsuńNie jest to zbytnio gatunek, w którym się odnajduję, jednakże okładka podoba mi się trochę bardziej niż Tobie, jest taka... mroczna i chyba pasująca do tematyki lektury. :)
OdpowiedzUsuńPomysł na okładkę nie jest najgorszy (choć dość oklepany), problem jednak w tym, jakie robi ogólne wrażenie. Na obrazku lepiej się prezentuje niż w rzeczywistości. I tu widać że na dole przebija się biel, wygląda to trochę tak, jakby książka gdzieś miała konktakt ze żwitem. Góra nie jest całkowicie biała. Przebijają różne kolory co sprawia, że wygląda jakby była ... brudna. Gdyby chodziło tylko o samą kobietę, pewnie bym o tym nie napisała ;-)
UsuńA ja chętnie przeczytam.Mam ją już na liście od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Słusznie, nie ma to jak własna opinia :-)
UsuńCzuję się zachęcona , i to bardzo:)
OdpowiedzUsuńMam z tej serii inną książkę, jestem jej ciekawa. Po tę też pewnie kiedyś chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńJa z kolei jestem ciekawa jak wypadają inne książki z tej serii :-)
UsuńSpodziewałam się po niej nieco lepszego wnętrza. Niby nie jest źle, ale... No zobaczymy. Jak spotkam w bibliotece to dlaczego by nie? ;)
OdpowiedzUsuńJestem typowym wzrokowcem, więc okładki mają dla mnie duże znaczenie :) "Trucicielka" jakoś nie przykuła mojej uwagi, ale opis brzmi intrygująco.
OdpowiedzUsuńMnie akurat okładka zachęca i tytuł w sumie też, więc już na starcie jestem pozytywnie nastawiona. Pierwsza część nie zachwyca, ale skoro druga jest lepsza, to chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMnie akurat okładka zachęca i tytuł w sumie też, więc już na starcie jestem pozytywnie nastawiona. Pierwsza część nie zachwyca, ale skoro druga jest lepsza, to chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona, może być ciekawie, więc chętnie się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńKusi mnie tytuł i okładka :D
OdpowiedzUsuńDokładnie wczoraj zauważyłam tę książkę :) Jak przypadkiem ;) trafi w moje ręce na pewno jej nie odmówię uwagi :)
OdpowiedzUsuń