Autor: Maurycy Nowakowski
seria/cykl wydawniczy: Gwiazdy sceny
wydawnictwo: Anakonda
data wydania: lipiec 2013
ISBN: 9788363885137
liczba stron: 225
Wydawnictwo Anakonda nie przestaje uszczęśliwiać fanów dobrej muzyki. Zwolennicy Genesis pewnie jeszcze nie ochłonęli po lekturze biografii Petera Gabriela, a na półkach księgarń pojawiła się biorgafia kolejnego legendarnego członka tego zespołu - Phila Collinsa. Jego postać intrygowała mnie już od dawna, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po tę książkę.
Już wiele razy zastanawiałam się nad fenomenem tego muzyka. Co prawda zawsze sprawiał bardzo sympatyczne wrażenie, jednak trudno nazwać go wystarczająco przystojnym, by fanki wpatrywały się w jego plakaty. Również muzyka jaką tworzy i sposób, w jaki śpiewa, zdecydowanie odstają od najbardziej pożądanych nurtów. A mimo to Collins zaliczany jest do muzyków najwyższej klasy a jego piosenki wielokrotnie podbijały listy przebojów. Zakładałam, że w książce nie znajdę opisów ekscesów z alkoholem czy też narkotykami, w ogóle życie muzyka wydawało mi się być bardzo spokojne, by nie powiedzieć ... nudne.
Tym większa niespodzianka spotkała mnie podczas lektury biografii. Bo choć narkotyki, czy alkohol nie odgrywały w niej znaczącej roli, życie muzyka okazało się dość burzliwe. Droga na szczyt była o wiele bardziej wyboista, niż zakładałam a oddanie muzyce bardzo boleśnie odbijało się na życiu prywatnym. Zaskoczyła mnie również geneza wielu bardzo znanych utworów. Nie przypuszczałam, że to o czym śpiewa w tak dużym stopniu pokrywa się z jego osobistymi doświadczeniami.
W trakcie czytania, wyłonił się dość odmienny obraz człowieka, którego, jak się okazało, dotąd zupełnie nie znałam. Pojawiły się bardziej negatywne zachowania, o które muzyka nigdy bym nie podejrzewała. Dowiedziałam się również o wielu bardzo pozytywnych aspektach, jego działalności o których jakoś nieczęsto można przeczytać w gazecie. Fanom artysty z pewnością do gustu przypadnie dość obszerny fragment opisujący niezapomniany koncert w Chorzowie. W książce znalazło się oczywiście dużo więcej smaczków i ciekawostek.
Pomimo wielu spektakularnych sukcesów i niesamowitych przeżyć, Collins u schyłku swojej kariery jawi się jako człowiek nieco rozczarowany swoim życiem. Świadom błędów, jakie popełnił, stara się choć w pewnym stopniu je zrekompensować. Paradoksalnie być może właśnie teraz, gdy jego kolejne przeboje tylko z trudem przebijają się na listy przebojów, muzyk wreszcie powoli odnajduje radość swojego życia. Książka jest niewątpliwie bardzo wnikliwą, zmuszającą do myślenia podróżą przez życie nietuzinkowego człowieka.
Jak na Anakondę przystało, nie zabrakło zbioru kolorowych zdjęć, znakomicie uzupełniających opowieść autora.
"Phil Collins. Człowiek Orkiestra" to słodko-gorzka opowieść o życiu, które pomimo pasma sukcesów, nie można uznać całkowicie udanym. To przestroga dla osób, które tak bardzo skupiły się na osiągnięciu zamierzonych celów, że powoli przestają zauważać to, co w życiu naprawdę ważne. Pozostaje mieć nadzieję, że życie dopisze jeszcze jeden rozdział, w którym muzyk odnajdzie spokój i szczęście. Z całą pewnością na to zasługuje. Zachęcam do lektury.
Petera Gabriela uwielbiam, a Collinsa nieco mniej, jednak biografie ukazujące się nakładem tego wydawnictwa są tak interesujące, że biorę w ciemno. ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę, a mnie Phil Collins wydawał się nudny jak flaki z olejem! Jego wygląd, jego muzyka - wszystko do bólu nudne, do dziś za nim nie przepadam i raczej po książkę nie sięgnę, ale to intrygujące nagle odkryć, jak dalekim się jest od prawdy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie wiem czy przeczytam, chociaż muszę przynać, że mnie grzesznie/ pożądliwie/ zaciekawiłaś tą książką, ale Collins dla mnie to przede wszystkim magiczny głos, który mnie zniewala od lat. Słów piosenek nie znam, bo jestem analfabetką językową i prawdę mówiąc jego życia również, ale to mi jest niepotrzebne, bo liczy się tylko to jak śpiewa.
OdpowiedzUsuńCiekawe. W zasadzie nic o Collinsie nie wiem, więc może kiedyś nadrobię to przy pomocy tej książki. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś nie byłam w stanie słuchać muzyki Collinsa za każdym razem jak mama puszczała jego płyty. Z biegiem czasu zaczęłam lubić jego twórczość i zdarza się, że sama zaczynam słuchać każdego nagrania.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie jest dla mnie. Mam problem biografiami i jakoś niekoniecznie mnie one ciekawią. Może kiedyś.
Jakby nie było, Collins często gra mi w duszy... A jak słyszę "You'll be in my heart" łzy w oczach gwarantowane :)
OdpowiedzUsuńU mnie konkursik półroczny, serdecznie zapraszam do wzięcia udziału :)
Książki Anakondy to coś, co chciałabym mieć na swojej półce. Wszystkie!:) Robia genialną robotę i wydają wszystko to, co sama bym wydała, gdybym tylko była wydawcą :) A tę książkę na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńA ja bym chętnie przeczytała, recenzja mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń