Autor: Michela Murgia
tłumaczenie: Hanna Borkowska
tytuł oryginału: Accabadora
wydawnictwo: Świat Książki
data wydania: 24 października 2012
liczba stron: 192
Femmina accabadora to sardyński termin, którym określano kobiety przeprowadzające eutanazję na osobach w terminalnym stadium choroby. Działo się to bądź na wyraźną prośbę samego chorego, lub na życzenie jego rodziny. Z pokoju umierającego zabierano krzyże, a także obrazy i figurki przedstawiających świętych. Chorego pozbawiano również przedmiotów dla niego ważnych. Miało to sprawić, że oderwania duszy od ciała stanie się łatwiejsze i mniej bolesne. Jeśli chodzi o same techniki uśmiercania, bardziej kojarzą się z morderstwem, niż eutanazją. Kobiety dusiły umierających za pomocą poduszki, udarzały w czoło kijem, lub skręcały kark. Wstrząsające praktyki uwalniały biedne rodziny od długotrwałej opieki nad chorym, któremu nie były w stanie opłacić leczenia. Podobno nawet kościół milcząco przyzwalał na działalność służebnic śmierci.
Nauczona doświadczeniem, zabrałam się do czytania bez studiowania opisu z okładki. Dobrze, że tego nie zrobiłam, bo w moim odczuciu zdradza ona praktycznie całą fabułę, brakuje jedynie detali. Z drugiej jednak strony, być może uniknęłabym lekkiego rozczarowania, książka bowiem nie do końca opowiada o tym, na co liczyłam...
Maria Listru jest już czwartą córką w biednej rodzinie, trudno się więc dziwić, że w oczach matki nie jest ona źródłem radości a raczej utrapienia. Gdy więc Tzia Bonaria, uboga krawcowa proponuje adoptować dziewczynkę jako swoją duchową córkę, jej rodzona matka zgadza się praktycznie bez chwili zastanowienia. Tzia wiele lat temu straciła narzeczonego na wojnie, a mała Maria ma dać jej to, czego niestety nie dało puste łono. Tak oto dziewczynka staje się dzieckiem "narodzonym dwa razy - z biedy jednej kobiety i bezpłodności drugiej".
Jej życie z całą pewnością zmienia się na lepsze. Wreszcie ktoś otacza ją troską i opieką. Jedyne, co może wzbudzać pewne obawy, to nocne opuszczanie domu przez Bonarię. Po każdej takiej nocnej wyprawie, w jednym z okolicznych domów rozpoczyna się żałoba. Tajemnicy nie można wiecznie ukrywać, co się stanie, gdy Maria zroyumie, że jej duchowa mama jest służebnicą śmierci?
Książka ociera się o szalenie ciekawy temat. Jak ocenić działalność accabadory? Od lat trwają dyskusje na temat eutanazji w przypadku osób nie mających szans na wyleczenie, których ostatnie dni, tygodnie a nawet miesiące są pasmem nieustannego cierpienia. W przypadku takich osób służebnica śmierci zdawała się być objawieniem, przynosiła ukojenie i zasłużony odpoczynek. Bonaria zwykła nawet nazywać się „ostatnią matką”, czyli tą którą chory widzi jako ostatnią, zanim wybierze się na tamten świat. Dodatkowo dochodzą duże problemy finansowe sardyńskich rodzin. Opieka nad nieuleczalnie chorym sprawiała, że przynajmniej jeden członek już i tak bardzo ubogiej rodziny, nie mógł chociażby pracować w polu. W perspektywie mogło to oznaczać, że cała rodzina zacznie przymierać głodem. Gdyby jednak nie istniały kontrargumenty, zapewne dyskusje na temat eutanazji nie trwałyby do dnia dzisiejszego. Co zrobić, gdy dana osoba pragnie ukrócić swoje cierpienia, choć sama śmierć bezpośrednio jej nie zagraża? Czy wola rodziny w momencie, gdy nie można porozumieć się z chorym jest wystarczająca? Na te wątpliwości trudno odpowiedzieć, choć można odnieść wrażenie, że autorka skłania się ku jednej opcji.
Dlaczego, pomimo tak ciekawego tematu, książka okazała się rozczarowaniem? Tytułowa accabadora, która niewątpliwie intryguje i pobudza wyobraźnię, jest tuaj jedynie postacią drugoplanową. Główną bohaterką jest tuaj jej duchowa córka, która może sama w sobie jest również postacią ciekawą, niemniej w porównaniu do swojej niezwykłej opiekunki wypada raczej blado. Czytelnik chciałby dowiedzieć się, jak wygląda życie przedstawicielek niecodziennej profesji, czy targają nimi wątpliwości, jak wygląda sam proces uśmiercania. Autorka tylko częściowo zaspakaja jego ciekawość. W zamian dostajemy swoisty dramat rodzinny, niestety również nie do końca satysfakcjonujący. Postać Marii nie wzbudza takich emocji, jakie powinna wzbudzać niechciana dziewczynka, która trafia do bardzo niezwyłego świata. Jak żyć ze świadomością, że ciepła, kochająca opiekunka trudni się odbieraniem życia innych? Marią co prawda targają najróżniejsze emocje, jednak sposób, w jaki opisała to autorka, niestety nie wstrząsa i nie porusza. Siłą rzeczy, po lekturze czytelnik snuje więc rozważania na temat postaci drugoplanowej, a o główniej bohaterce szybko zapomina.
Naprawdę szkoda, że książka nie do końca spełnia oczekiwania, choć mimo wszystko bardzo dobrze się ją czyta i warto mieć ją na uwadze. Oprócz kontrowersyjnego tematu, w książce ujął mnie specyficzny klimat opowieści. Być może jest to sposób, w jaki autorka opisuje rzeczywistość, być może specyficzność sardyńskiej rzeczywistości. Z całą pewnością książka jest czymś niespotykanym, dlatego mimo pewnych mankamentów, warto skusić się na jej przeczytanie. Sama z pewnością jeszcze wielokrotnie będę rozmyślać na temat accabadora, dlatego książkę polecam Waszej uwadze.
Szalenie ciekawa recenzja, bloga dodałem do obserwowanych i zapraszam do mnie na imperium książek :-)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na książkę, ale po Twojej recenzji odnoszę wrażenie, że wykonanie mogło być ciut lepsze. Mimo to, może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny ktoś nie wykorzystał potencjału zawartego w podejmowanym przez siebie temacie. A szkoda, bo mogło być ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, no to wielka szkoda, bo tematyka faktycznie jest szalenie ciekawa...
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej czytałam o tej książce i niby mam ją już uwadze, ale pewno upłynie sporo czasu gdy na nią natrafię.
OdpowiedzUsuńObyczaj był wręcz makabryczny co nie znaczy, że dzisiejszy sposób przyspieszania smierci nie jest równie makabryczny.
To był jest i będzie bardzo kontrowersyjny temat. Może nie powinno mnie już nic dziwić ale byłam mocno zaskoczona że taki zawód w ogóle istniał...
UsuńKsiążka zapowiadała się bardzo ciekawie, ale gdy przeczytałam twoją recenzję chyba sobie ją odpuszczę :-)
OdpowiedzUsuńMam tę książę na półce. Pamiętam, że przy zakupie zaintrygował mnie jej tytuł. Pewnie niebawem ją przeczytam i wtedy porównam swoje wrażenia.
OdpowiedzUsuńChętnie o nich poczytam :-)
UsuńJejku, ależ to musi być mocne! Zaintrygowałaś mnie i poruszyłaś - nawet, jeśli książka nie do końca spełniła twoje oczekiwania, mam wielką ochotę bliżej się jej przyjrzeć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej pozycji.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad jej przeczytaniem.
Mimo ostrej z lekka opinii... może jednak warto? c;
Pozdrawiam, obserwuje i zapraszam do siebie.
http://naszksiazkowir.blogspot.com/
Książka mimo wszystko jest ciekawa, choć nie mogę przeboleć że tak ciekawe zagadnienie nie jest tutaj najważniejsze...
UsuńCiekawi mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńJestem zdziwiona, że kościół popierał takie bestialskie praktyki, jak duszenie poduszką, lub uderzanie kijem w czoło. Koszar. Sam zarys fabuły mnie zaciekawił, ale skoro twoim zdaniem całość nie jest tak intrygująca, to chyba jednak się wstrzymam z kupnem tej książki.
OdpowiedzUsuńPopierał to może za dużo powiedziane ale znając trudną sytację materialną wiernych cicho na to przyzwalał. Mimo to i we mnie wzbudza to pewne zdumienie...
UsuńKupiłam ją kiedyś za grosze i w sumie nie żałuję - nawet jeśli czegoś jej tam brakuje, to i tak z ciekawości rzucę okiem ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie :-)
UsuńPrzyznam, że nigdy wcześniej nie słyszałam o takiej profesji. Poznanie jej lepiej było by szalenie intrygujące - szkoda, że autorka nie pokusiła się o pójście bardziej w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko książkę dobrze się czyta więc spróbuj ;-)
UsuńO książce słyszałam już jakiś czas temu, ale jakoś nie ciągnie mnie do niej.
OdpowiedzUsuńKojarzę tę książkę, jednak teraz nie jestem aż taka pewna, czy chcę ją przeczytać. Wydaje się nawet trochę straszna... Zastanowię się może jeszcze, czy jednak dać jej szansę...
OdpowiedzUsuńMyślę że najstraszniejsze są obrazy jakie rodzą się w naszej świadomości. Sama książka nie szokuje scenami.
Usuń