Autor: Marina Anderson
tłumaczenie: Antonina Kasprzak
tytuł oryginału: Haven of Obedience
seria/cykl wydawniczy: Czerwona Seria
wydawnictwo: Czarna Owca
data wydania: 20 lutego 2013
ISBN: 9788375546262
liczba stron: 240
Pewna bardzo znana, choć niekoniecznie bardzo dobra sekstrylogia zapoczątkowała nową modę w literaturze. Początkowo dość nieśmiałe sceny z kategorii BDSM z każdą kolejną książką ukazującą się na rynku, zdają się nabierać coraz większego rozmachu. "Przystań posłuszeństwa" przynajmniej zdołała wybić się ze schematu naiwnej dziewki i doświadczonego władcy. Czy to jednak wystarczy, by można uznać lekturę tej książki za udaną?
Jeane i Natalie przyjaźnią się od dawna. Obie odniosły pewien zawodowy sukces, łączy je również mało udane życie uczuciowe. Mężczyźni nie potrafią odnaleźć się w świecie, w którym kobiety mają nad nimi władzę. Wszystko wskazuje na to, że za osiągnięcia w sferze zawodowej, przyjdzie im zapłacić niezliczoną ilością samotnych wieczorów... Zupełnie niespodziewanie sytruacja się jednak zmienia. Jeane wyjeżdża na weekend poza miastem, po którym wyraźnie odcina się od znajomej. Nie odpowiada na telefony, wykręca się od propozycji spotkań. Kiedy wreszcie Natalie udaje się namówić ją do zwierzeń, okazuje się, że Jeane ukończyła bardzo specyficzny, weekendowy kurs. Natalie będąc pod wrażeniem bogatego kalendarza spotkań Jeane, namawia ją, by przygotowała dla niej stosowną rekomendację. Już niedługo później sama trafia na wydłużoną wersję kursu. Nawet jeszcze nie przypuszcza, że już wkrótce zdoła przekroczyć własne granice wstydu i doznać nieznanej dotąd rozkoszy...
O ile sam pomysł wydaje się być całkiem ciekawy, o tyle wykonanie budzi pewne zastrzeżenia. Pomimo, że osoby zgłaszające się do Przystani w pewnym stopniu wiedzą lub przynajmniej domyślają się, co je czeka, zastanawia szybkość, z jaką dostosowują się do bardzo nietypowych reguł. Właściwie od momentu przybycia na miejsce, bez większego sprzeciwu wykonują wszystkie polecenia. Nieistotne czy mają spacerować po okolicy nago, zaspokajać wskazaną osobę (dowolnej płci), odbywać akt w pomieszczeniu pełnym obserwatorów... Oprócz ewentualnego, nieśmiałego "ale..." trudno dostrzec jakiekolwiek przejawy łamania własnych barier. Co ciekawe, niezależnie od przebiegu zajęć, praktycznie od początku wszyscy uczestnicy odczuwają dziką przyjemność. Jest wilgotno i tak pobudzająco, że wręcz zwijąją się z podniecenia. Przyjemność sprawiają nawet stosowane w tym miejscu kary - najczęściej uderzenia we wrażliwe miejsca czy też ... wkładanie przedmiotów do odbytu. Trudno uwierzyć, że w tym wszystkim biorą udział zupełnie niedoświadczone osoby, którym brak jakichkolwiek wcześniejszych doświadczeń w tym zakresie.
Przystań oferuje kursy weekendowe - zastanawia, jak to możliwe, że osoby, które często od lat nie potrafią odnaleźć się w związkach (mają silną tendencje do dominowania), w przeciągu tak krótkiego czasu potrafią się całkowicie podporządkować. W ogóle cała idea Przystani szybko okazuje się być mocno podejrzana. Uczestnicy kursów rzekomo nie potrafią nawiązać długotrwałych związków, ponieważ piastują ważne stanowiska i nie znoszą słowa sprzeciwu. Na kursie mają nauczyć się podporządkowania, co jednak to oznacza? Zajęcia sprowadzają się głównie do tego, by bądź to zaspokajać drugą osobę, bez doprowadzania siebie do granic rozkoszy, bądź to dzielnie znosić wszelkie próby zaspokajania ze strony drugiej (trzeciej, czwartej, dziesiątej..) osoby, znowu nie dopuszczając do własnego orgazmu. Dziwny to sport, w którym hamowanie własnej przyjemności ma doprowadzić do życia pełnego spełnienia... I tak przykładowo scena, w której mężczyzna zostaje na kilka godzin przywiązany do drzewa i zaspokojają go liczne kobiety (oczywiście przerywają zanim "eksploduje" - w końcu chodzi tu o karę a nie nagrodę) wzbudza raczej uśmiech politowania niż podniecenie.
O tym, że bohaterom zabrakło głębi i ciekawej osobowości nie ma co się rozpisywać, najwidoczniej to nie ten rodzaj literatury. Skoro jednak książka ma bazować na mocnych, erotycznych doznaniach, wpleciony tutaj wątek miłosny również wydaje się nieco nie na miejscu. Książka może stanowić niezły odprężacz pomiędzy bardziej ambitnymi tytułami, czyta się ją naprawdę szybko i bezboleśnie, podejrzewam jednak, że wyniesione z niej "nauki" niewiele osób zdecyduje się wprowadzić w życie.
Czy Natalie odnalazła to, czego poszukiwała? Jeżeli pragnęła urządzać zawody typu - kto dłużej nie dojdzie? - z pewnością cel osiągnęła. Podejrzewam jednak, że z czasem zatęskni za zupełnie przeciętnym seksualnie związkiem. Mnie jej doznania zaciekawiły na tyle, by książkę doczytać do końca, jednak na kolejny kurs w Przystani pewnie nikt by mnie już nie namówił. Fani mocniejszej literatury erotycznej znajdą tutaj bardziej nietypowy pomysł i gwarancję kilku interesujących doznań. Pozostali ... ze spokojem mogą poszukać zdecydowanie lepszych pozycji wśród naszych rodzimych autorów. Czytanie na własną odpowiedzialność.
szkoda czasu!
OdpowiedzUsuńja niestety swój zmarnowałam :(
Ja raczej nie sięgnę po tą książkę, i w ogóle po Greyu miałam nadzieję, że po tego typu literaturę nie sięgnę, ale złamałam swoje słowo. Dlatego nigdy nie mów nigdy, ale po książkę wyżej zrecenzowaną na pewno nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńMi się podobała. Nie była ambitna, było wiele zgrzytów, ale sprawdziła się jako czasoumilacz. :) Można się przyczepić i do idei przystani, do bohaterów, do języka. Do wszystkiego. Ale tę chociaż czytałam z przyjemnością, nie to co Greya ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do tego typu literatury, szkoda na nią czasu jak widać. :-/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Książka już za mną, lecz wyjątkowo jakoś mnie nie powaliła na kolana i szczerze- mniej mi się podobała od słynnego Greya.
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu przeczytać powieść erotyczną, jednak musiałaby być o wiele bardziej subtelna niż ta.
OdpowiedzUsuńKsiążkę widziałam w księgarni i nawet miałam ją w rękach, jednak coś mi nie pasowało w tym wszystkim. Grey'a absolutnie nie lubię, aczkolwiek miałam nadzieję, że inna książka erotyczna nieco zmieni moje podejście do gatunku. Niestety na razie nadal nie czuję się na siłach by podjąć się przeczytania takowej pozycji. Po powyższą raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie przepadam za literaturą erotyczną- za dużo jej teraz. Kiedyś była moda na wampiry, teraz na to :)
OdpowiedzUsuńNie no...za dużo mam innych zaległości, by kusić się na tego typu książki. :)
OdpowiedzUsuńNie lubię :(
OdpowiedzUsuńNo cóż, tym razem na pewno nie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńOsobiście uciekam od tego typu literatury, po prostu mnie do niej nie ciągnie. Także w tym przypadku spasuję. ;) Za dużo erotycznej literatury pojawiło się na rynku, aż się patrzeć na to nie chce, a co dopiero czytać. Chyba mam awers do niej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudyna
Mam za dużo zaległości, a jednocześnie chętnie bym schrupała :)
OdpowiedzUsuń