tłumaczenie: Paulina Rosińska
tytuł oryginału: Flickan som lekte med elden
seria/cykl wydawniczy: Millenium tom 2, Czarna Seria
wydawnictwo: Czarna Owca
data wydania: maj 2009
ISBN: 978-83-7554-090-1
liczba stron: 704
Druga część trylogii Larssona zaskoczyła mnie na wiele sposobów.
W telegraficznym skrócie – książka przedstawia dalsze losy głównych bohaterów pierwszej części. Lisbeth zostaje wplątana w wyjątkowo złożoną zbrodnię, przez którą stanie się sławna w całej Szwecji. Wraz z rozwojem wydarzeń poznamy wiele mrocznych szczegółów jej przeszłości. Mikael, w ramach długu wdzięczności, zrobi wszystko, by oczyścić ją z zarzutów...
Niemal podskoczyłam z radości, czytając definicję równań poszczególnych stopni, znajdującą się przed rozpoczęciem pierwszego rozdziału. Facet (Larsson) jest naprawdę niesamowity i zna się praktycznie na wszystkim, tym razem na tapecie będzie matematyka! Dosłownie chłonęłam wszelkie związane z nią fragmenty tekstu. Nie minęło wiele czasu, zanim wpisałam w wyszukiwarkę słowo „dimensions”, które automatycznie zostało uzupełnione słowami „in mathematics”. Zakładam więc, że należę do liczniejszej grupy osób przeszukujących Internet z nadzieją zdobycia tak często wymienianej książki. Przyszłym „poszukiwaczom” zaoszczędzę nieco czasu – książka jest niestety jedynie fikcją literacką. Szkoda, gdyby faktycznie istniała, jej autor byłby dzisiaj zapewne miliarderem ... Z czasem matematyka pojwiała się coraz rzadziej, by w końcu całkowicie zniknąć. A tak liczyłam, że jej wprowadzenie stanowi kolejne, genialne posunięcie autora... Matematyczny motyw pojawi się wprawdzie na ostatnich stronach powieści, ocenę jego wartości pozostawiam jednak Czytelnikom...
Jako duży plus uznaję ogólny przebieg wydarzeń. Spodziewałam się kolejnej zagadki, którą, ramię w ramię będą rozwiązywać główni bohaterowie. Nic bardziej mylnego ... Autor postanowił całość maksymalnie skomplikować, konsekwentnie wprowadzając coraz to nowe wydarzenia, skłaniające Czytelników do wyciągania zdumiewających wniosków...
Ucieszyło mnie, że Mikael usunął się nieco na drugi plan, choć nie mogę pojąć dlaczego miałby się cieszyć aż taką popularnością i rozpoznawalnością wśród społeczeństwa. Niezależnie od tego, gdzie się pojawił, każdy bądź rozpoznawał TĄ twarz, lub w najgorszym wypadku TO nazwisko. Spróbujcie skojarzyć nazwisko jakiegokolwiek dziennikarza, który ma w dorobku wykrycie JEDNEJ ogólnokrajowej afery. I to przynajmniej dwa lata temu. Nic nie przychodzi do głowy ? Cóż, w tej kwestii autor zdecydowanie się rozmarzył...
Lisbeth to zdecydowanie bardziej wdzięczny temat. Tajemnicza dziewczyna o niesamowitych zdolnościach hakerskich, którą albo się kocha albo nienawidzi... Larsson bezsprzecznie należy do jej wielbicieli, który wprost nie może się oprzeć, by przypisywać jej coraz to nowe, niemal nadludzkie zdolności. Kulminacją tych skłonności stają się ostatnie strony powieści, które zapewnie bardzo spektakularnie zaprezentują się w ewentualnym filmie, w książce graniczą jednak z absurdem. W moim odczuciu było to wyjątkowo złe posunięcie. Jeśli chciało się tworzyć podobne historie, trzeba było zająć się fantastyką a nie pisaniem kryminału...
Czytając recenzje innych osób zauważyłam sporą irytację powtarzającymi się opisami mebli pewnej znanej szwedzkiej firmy. Osobiście uznałam to za dość zabawne posunięcie. Z jednej strony autor narzucił nam konkretne modele, nie dając możliwości wyobrażania sobie czegokolwiek innego, z drugiej jakby przeczuwał, że jego książka może stać się podstawą scenariusza filmu a wspomniana firma znaczącym sponsorem...
Angielskie wstawki, które bardzo drażniły mnie w pierwszej części, pojawiają się dalej, choć na szczęście zdecydowanie rzadziej.
Jeżeli po pierwszej części w mojej głowie zrodził się szereg pytań i wątpliwości, po lekturze drugiej mogłabym zapełnić nimi kilka stron. Autor wprawdzie próbował pamiętać o wszystkich detalach swojej powieści i ich zgrabnym połączeniu, jednak zaproponowane przez niego rozwiązania nie do końca mnie przekonały, niektóre śmiem nawet nazwać naciąganymi do granic przyzwoitości. Po lekturze pierwszej części spodziewałam się czegoś mniej abstrakcyjnego.
Podsumowując muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona, jak wiele osób uznało tą część trylogii za bardziej udaną, niż jej poprzedniczkę. Być może ekonomiczne zawiłości pierwszej części jednak skutecznie utrudniły niektórym jej odbiór, innego powodu osobiście nie jestem w stanie znaleźć. Osobiście postrzegam tą część jako dużo słabszą, choć wierzę, że autor miał dobre intencje... „Dziewczyna, która igrała z ogniem“ to całkiem przyzwoita pozycja, momentami bardzo wciągająca, choć nie do końca trafiająca w mój gust. Mam jednak nadzieję, że w ostatniej części autor ponownie podniesie poprzeczkę, przekonam się już wkrótce...
Również tutaj umieściłam moje wątpliwości. Znajdziecie je w jednym z komentarzy poniżej. Uwaga, mogą one zawierać spoilery.
Do tej pory jeszcze nie przeczytałam nic autorstwa Larsona, muszę to nadrobić w końcu. :)
OdpowiedzUsuńZdania sa podzielone, ale mysle ze warto wyrobic sobie wlasne :-) Serdecznie pozdrawiam !
UsuńDla mnie cała trylogia to jedna z najlepszych powieści, ale o gustach się nie dyskutuje i nie dlatego piszę ten komentarz. Chciałbym tylko dodać coś do tej Ikei. Mam wrażenie, że u nas nie ma to odpowiednika, ale w Szwecji znaczy to "jak ze sztampy, jak z bloku, czy jak z katalogu, w nieco negatywnym znaczeniu tego słowa". Odpowiednikiem tego byłoby jedzenie w jadłodajni z gotowymi zestawami albo ubieranie się w podobny sposób. Autorowi nie chodziło o reklamowanie Ikei, a o wskazanie, że meble są typowe, jak w co drugim Szwedzkim mieszkaniu. Coś jak podobne do siebie mieszkania w PRLowskich blokach. Podobne, bo nawet meble można w nich było ustawić tylko podobnie.
OdpowiedzUsuńNo prosze, o tym nigdy nie slyszalam, wypytam znajomych Szwedow :-)Dziekuje za informacje :-)
UsuńUwaga ! punkty dyskusyjne przeniesione do komentarza ponizej - moga zawierac spoilery !
OdpowiedzUsuńZala:
Usuń- Przedstawiony jako genialny szpieg, wysokiej klasy profesjonalista... Rozumiem,że każdy człowiek może się w życiu pogubić, zacząć pić, popaść w depresję itp. ale ciężko mi uwierzyć, że po tylu latach działalności Zala beztrosko przedstawia się swoim prawdziwym nazwiskiem pierwszej lepszej kobiecie, jaką w Szwecji napotka. Wiem, że nie dysponował jeszcze nową tożsamością, mimo to spodziewałabym się, że znajdzie sposób, by ukryć prawdziwe nazwisko. Inna sprawa, że nie bardzo rozumiem, po co w ogóle dał się wplątać w relatywnie stały związek, to również nie pasuje mi do wysokiej klasy profesjonalisty...
- Zala – mija sporo czasu zanim Czytelnik odkrywa o kogo chodzi... Do tego czasu, ilekroć pojawia się to słowo, ktoś niemal mdleje ze strachu. Koniec końcem spotykamy schorowanego staruszka. Do dyspozycji ma jedynie blond olbrzyma, który często jest poza domem i zaawansowany system obserwacji okolicy. Jak na mój gust to trochę mało by powiedzieć, że ten człowiek jest wyjątkowo niebezpieczny... Bez problemu mogła go dopaść zarówno tajna policja, jak i ewentualni przeciwnicy ze światka przestępczego...
Sprawdziłam link, z ciekawości.Niestety pozostała niezaspokojona ,prowadzi na manowce mówią mi że nie ma takiej strony.
OdpowiedzUsuńDlaczego drugi tom jest postrzegany jako lepszy? Może dlatego że bardziej kojarzy się z naszym podwórkiem? Bo przy czytaniu pierwszego i tak głównie skupiamy się na Lisbeth i chcemy się dowiedzieć co spowodowało jej taką a nie inną kreację? Wiadomo ze przemoc jest wszędzie, u nas nie można z nią sobie poradzić a wszelkie inicjatywy jak niebieska linia czy nowe przepisy o klapsach nie zdają egzaminu. Fajnie jest dowiedzieć się że tam też sobie z tym nie radzą. Z kolei takich przekrętów finansowych u nas nie ma a nawet jak są to i tak "podejrzani" są czyści i nie wolno nic złego o nich powiedzieć vide Poznań ( oczywiście skala inna) a nawet nalak umożliwia się im sieganie po publiczne stanowsiska, no cóż jak widać honoru brak.Wracajac do powieści, oczywiste jest że Blomkvist to Larsson :-)
pytania są jeden komentarz wyżej. Dobrze że mi przypomniałaś, muszę zmienić tę informację. Wcześniej bałam się że jeśli wprowadzę jakąś zmianę do tekstu, tem pojawi się na samej górze jako nowy post. Ot obawy początkującej ;-)
UsuńMoja droga, żaden spam, wręcz się cieszę, że podrzuciłaś mi link do swojej recenzji drugiego tomu :)
OdpowiedzUsuńHaha :) Też się zastanawiałam nad tą książką matematyczną, pewnie bym ją kupiła z czystej ciekawości, jednak mnie te matematyczne wstawki bardziej nudziły, niż ciekawiły... humanistka :P
Może w Szwecji jest tylko 10 dziennikarzy i dlatego Blomkvist był tak znany :P? Ale przyznam, trafna uwaga.
Co do mebli, to jakoś nie specjalnie mi przeszkadzały, jednak przyznam bez bicia, że zarówno nazwy ich, jak i ulic czytałam trochę po swojemu...
Masz rację co do końcówki - kompletne sci-fi. No, bo jak wytłumaczyć fakt, że dziewczyna postrzelona w głowę, nawet jeśli są to jakieś harcerskie naboje, na których się nie znam, zakopana pod ziemią co najmniej pół metra jest w stanie tam oddychać, a co więcej wykopać się na zewnątrz... no tak, miała przecież papierośnicę, którą bez problemu pod ziemią wyjęła z kieszeni... Nie napisałam w sumie tego w swojej recenzji, doceniając całokształt jego pracy, ale faktycznie to zakończenie jest troszkę bardzo nierealne.
Ja uważam pierwszy i drugi tom za równie wciągające, ponieważ lekturę pierwszego tomu zepsuł mi fakt, że w styczniu widziałam amerykańską ekranizację, która za bardzo utrzymała się w mojej głowie do września, kiedy to sięgnęłam po 1 tom.
To chyba tyle moich uwag. Pozdrawiam :)