Autor: Stieg Larsson
tłumaczenie: Alicja Rosenau
tytuł oryginału: Luftslottet som sprängdes
seria/cykl wydawniczy: Millenium tom 3, Czarna Seria
wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca
data wydania: październik 2009
ISBN: 9788375541274
liczba stron: 784
Do ostatniej części trylogii podchodziłam z dużym niepokojem. Jej poprzedniczka nie do końca mnie przekonała i obawiałam się, że zakończenie całkowicie pogrąży całą serię. Na szczęście nic podobnego się nie stało. Nie będę się licytowała, która część jest najlepsza. Zarówno pierwszą jak i ostatnią postrzegam jako wyjątkowo udaną, choć trudno byłoby je do siebie porównać.
„Zamek z piasku, który runął” to praktycznie przedłużenie drugiej części. Spotykamy tutaj głównych bohaterów w dokładnie tym samym momencie, w jakim ich pozostawiliśmy. Ciężko ranna Lisbeth trafia do szpitala. Również Alexander Zalachenko nadal walczy o życie. Oboje zostają umieszczeni w oddzielnych salach, w odległości zaledwie paru metrów od siebie. To zresztą źródło mojej najwiekszej krytyki odnośnie tej książki. Wydaje mi się absurdalne, by umieszczać tak blisko dwie osoby, w których przypadku nikt do końca nie wie, kto jest ofiarą a kto sprawcą. I to na dodatek bez jakiegokolwiek nadzoru policyjnego. Fakt, że obie osoby były w bardzo ciężkim stanie, co jednak nie oznacza, że były bezbronne... Dalej historia toczy się już gładko i bez większych zastrzeżeń. Nowe wątki zostały ograniczone do minimum, skupiamy się za to na trudnym przypadku Lisbeth. Dziewczynie stawia się bardzo poważne zarzuty i trudno oprzeć się wrażeniu, że wyrok praktycznie już zapadł. Na szczęście po jej stronie stoi jeszcze parę osób, które, często na granicy prawa, walczą o jej uniewinnienie...
Ostatnia część trylogii nie jest książką dla każdego. Podejrzewam, że osoba, która dotąd omijała szerokim łukiem wieczorne wiadomości, nie będzie w stanie docenić wyjątkowo wnikliwych opisów struktur Säpo. Autor musiał być naprawdę specjalistą w tej tematyce, by je opisać z taką szczegółowością. Świadomość, do czego zdolne mogą być osoby piastujące wysokie rządowe stanowiska jest wysoce niepokojąca. Nic więc dziwnego, że trylogia Larssona odniosła tak ogromny sukces.
Z jeszcze większą przyjemnością czytałam opisy pracy redakcji, zarówno mniejszej, czyli w tym przypadku Millenium, jak i ogólnokrajowego dziennika. Dzięki Larssonowi dowiemy się jak wygląda praca dziennikarza nad konkretnym materiałem, jak pracuje się nad wiadomością, która ma trafić na pierwszą stronę, jak wygląda współpraca z redaktorem naczelnym. Autor ukazuje nam zarówno korzyści jak i problemy związane z pracą w zawodzie, który sam wykonywał przez wiele lat.
Podobno seria Millenium miała sobie liczyć 10 książek. Szkoda, że kolejnych już się nie doczekamy. Dawno nie czytałam równie barwnej, dynamicznej, wielowątkowej, skomplikowanej ale przy tym bardzo wciągającej powieści, którą mogę z czystym sumieniem polecić.
Na koniec jeszcze coś, co rozbawiło mnie jeszcze zanim w ogóle zaczęłam czytać trzecią część. Na okładce polskiego wydania znalazł się fragment recenzji z Playboy’a. Biorąc pod uwagę bardzo liczne, pozytywne recenzje tej książki, wydało mi się ciekawe, że wydawca wybrał akurat fragment z gazety dla panów. A co do samej treści tego fragmentu to jakoś nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Lisbeth nie mogłaby liczyć na równie wysoką ocenę, gdyby w poprzedniej części nie zafundowała sobie implantów. A może po prostu jestem złośliwa ...
Choć z ogólną oceną się nie zgadzam i w moim odczuciu w tym gatunku Millennium jest klasą samą w sobie, to recenzja bardzo interesująca. Zwłaszcza podkreślenie tego, co i dla mnie jest jednym z wyznaczników twórczości Larssona, czyli obawa przed tym, do czego są zdolni ludzie u władzy, a zwłaszcza decydenci tajnych służb stojących coraz bardziej ponad prawem. Co do implantów, to się nie wypowiadam ;)
OdpowiedzUsuńZawsze cienie Twoja opinie :-) A co do implantow to ... po prostu nie moglam sie powstrzymac ;-)
UsuńByłam ciekawa, czy już przeczytałaś 3 tom, bo pisałaś w poprzedniej recenzji, że niedługo się za niego bierzesz. W każdym razie, widzę, że wyżej go oceniłaś, także mam nadzieję, że i mnie się spodoba :) Ale na razie muszę go zakupić...
OdpowiedzUsuń