26.02.2012

Wyspa niesłychana


















* http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3144,tytul,Wyspa%20niesłychana



Autor: Eduardo Mendoza
tłumaczenie: Tomasz Pindel
tytuł oryginału: La isla inaudita
wydawnictwo: Znak literanova
data wydania: październik 2011
ISBN: 978-83-240-1641-9
liczba stron: 320


Eduardo Mendoza należy do najwybitniejszych współczesnych pisarzy hiszpańskich. Nawet tym, którzy nigdy nie mieli w ręku jego książki, zapewne skojarzą się takie tytuły jak „Przygody fryzjera damskiego”, czy też „Sekrety hiszpańskiej pensjonarki”. 

Długo przyszło mi czekać na pierwsze spotkanie z tym autorem, którym jest właśnie lektura „Wyspy niesłychanej” – książki niepokojącej na wiele sposobów...

Okładka książki w luźny sposób nawiązuje do treści książki, już bardziej do Wenecji i najlepszego, co te miasto ma do zaoferowania – karnawału w fantazyjnych przebraniach i przejażdżek gondolą. Gorzej już z opisem z tyłu książki, który niestety nieco rozmija się z prawdą i może wprowadzić czytelnika w błąd, do którego jeszcze wrócę...

Jako że nie miałam jeszcze przyjemności czytać innych dzieł Mendozy, lekturę zaczęłam od uważnej analizy wstępu napisanego przez samego autora. Już pierwsze słowa wzbudziły we mnie ogromną sympatię. Autor jawił sie być osobą niesłychanie szczerą i skromną. Szczerą do tego stopnia, by przyznać, że książka którą mamy w rękach stanowi wynik jego nieudanej próby napisania ... opowiadania i dość skromny, by porównując się z głównym bohaterem, człowiekiem niekoniecznie szczególnie lotnym, czy inteligentnym, uznać się za gorszego pod wieloma względami. To właśnie te strony utwierdziły mnie w przekonaniu, że najwyższa pora poznać lepiej twórczość Eduardo Mendozy...

Wyspa niesłychana to opowieść o człowieku nękanym wewnętrznym niepokojem, potrzebą radykalnej życiowej zmiany. Pod wpływem silnego impulsu Fábregas postanawia opuścić swoje miasto i firmę, definitywnie zakończyć romans z zamężną kobietą i wyjechać do Paryża. Jako że szybko zostaje tam odnaleziony, Fábregas decyduje się ponownie opuścić miasto, by po paru bezcelowych przystankach w różnych europejskich miastach wreszcie trafić do Wenecji i zakwaterować się w jednym z bardziej luksusowych hoteli. Za sprawą poznanej tam tajemniczej kobiety jego życie nabierze zupełnie nowych barw... 

Parę lat temu miałam okazję zobaczyć Wenecję na własne oczy. Biorąc książkę do ręki spodziewałam się długich rozwodów na temat wspaniałości i niezwykłości tego miasta. Tym większe było moje zdziwienie, gdy okazało się, że autor opisuje dokładnie taką Wenecję, jaką zobaczyłam w czasie mojej podróży. Fábregas wcale nie postrzega jej (co wskazywał opis na okładce) jako miejsca niezwykłego. Miasto do którego trafił charakteryzuje mało sprzyjająca pogoda, niezależnie od pory roku, szarość, podtopione uliczki, niezbyt przyjemnie pachnące kanały, tłumy turystów i potwornie drogie restauracje.

* zbiory prywatne

Sytuacja głównego bohatera jest o tyle gorsza, że nie przejawia on najmniejszego zainteresowania dziełami sztuki, czy osiągnięciami architektury, dlatego też nie jest w stanie odnaleźć czagokolwiek, co mogłoby go w tym miejscu poruszyć. Zawiedziony nieudaną próbą zmienienia własnego losu, gotowy jest ponieść kolejną życiową porażkę i powrócić do rodzinnego miasta, gdy na jego drodze staje wyjątkowo intrygująca kobieta. To ona sprawia, że postanawia dać Wenecji jeszcze jedną szansę, podążając za swoją niezwykłą towarzyszką poznaje zakątki miasta, o których nie słyszał prawie żaden turysta. Bohater chłonie niezwykłość zakątków, szybko jednak dochodzi do wniosku, że jedyne, co naprawdę go interesuje to tajemnicza przewodniczka.

O ile wstęp autora wzbudził we mnie pozytywne uczucia w stosunku do jego osoby, o tyle z dalszą częścią książki miałam już pewne problemy. Za duży plus postrzegam odwagę autora, by stworzyć książkę na temat postaci nadzwyczaj przeciętnej i nieciekawej. Fábregas nie jest ani szczególnie utalentowany ani towarzyski, ma dość ograniczony światopogląd i znikome chęci by go poszerzyć. Trudno więc uznać, że jest to idealny materiał na głównego bohatera a mimo tego autor postanowił oprzeć na nim całą opowieść. Bardzo ucieszył mnie również fakt, że Mendoza nie popadł w przesadny zachwyt nad Wenecją, opisał ją z dystansem, nie szczędząc również negatywnych spostrzeżeń.

Przechodząc do minusów muszę przyznać, że początkowo nieco irytował mnie sposób pisania autora. Bez większych problemów mogę znaleźć i przytoczyć dwa cytaty:

„Fábregas miał przeczucie: jeśli coś ważnego ma mi się przytrafić, to właśnie tutaj, pomyślał.” [1]– albo miał przeczucie, albo pomyślał, oba zwroty naraz w jakoś sposób drażnią...

„Wilki morskie może i wiedzą – odparł stary wilk morski – ale ja jestem tylko marynarzem słodkich wód,...” [2]– po co nazywać kogoś wilkiem morskiem w momencie, gdy on sam tłumaczy, że nim nie jest ... 

Oba cytaty porównałam z wersją hiszpańską i faktycznie jest to wierne tłumaczenie słów autora. Z czasem podobne zdania przestały rzucać mi się w oczy. We wstępie Mendoza wspomniał, że w trakcie pisania tej książki, porzucił maszynę do pisania na rzecz komputera, podejrzewam więc, że podobne, mniej udane zdania po prostu zostały wykasowane. 

W miarę czytania napotykamy na coraz to nowe anegdoty, najczęściej na tematy religijne. Czy to detale z życiorysów świetych, opisy religijnych tradycji, czy też teologicznych dysput, Mednoza przedstawia wszystko w nieco kpiarskim tonie. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi, do czego zmierzał, w jakim celu zostało przywołanych tyle dość abstrakcyjnych detali. W moim odczuciu nie wnosiły one niczego istotnego do historii głównego bohatera, jedynie mącąc przekaz całej książki.

Fani pisarza zgodnie przyznają, że „Wyspy niesłychanej” jest książką zupełnie inną od pozostałych dzieł Mendozy. Mnie osobiście zupełnie wyprowadziła z równowagi i trudno mi nawet odpowiedzieć na pytanie, czy mi się podobała. Jeszcze nigdy nie miałam takich problemów z przyznaniem konkretnej oceny. Z jednej strony ocena „dobra” budzi we mnie pewien sprzeciw, mając w pamięci poprzednie książki, którym taką ocenę przyznałam. Z drugiej ocena „przeciętna” jest dla mnie absolutnie niedopuszczalna, ponieważ wiele mogę o książce powiedzieć ale z całą pewnością jest to pozycja nieprzeciętna. Wydaje mi się, że w tym przypadku potrzebowałabym odrębną punktację, wyłącznie dla dorobku tego pisarza. 

Moje pierwsze spotkanie z Eduardo Mendozą w jakiś sposób bardzo przypomina mi wrażenia z mojego pierwszego pobytu w Wenecji. W obu przypadkach czegoś zabrakło, bym się zakochała, jednak nadal tkwi we mnie nadzieja na kolejną, może bardziej udaną próbę...

Ocena: 6 w klasyfikacji Mendozy




[1] E. Mendoza Wyspa niesłychana str. 13
[2] E. Mendoza Wyspa niesłychana str. 63
 

6 komentarzy:

  1. Ach Mendoza! Uwielbiam tego pisarza! :) Do tej pozycji też kiedyś dotrę. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro go tak lubisz to od razu pytam - po ktora ksiazke powinnam siegnac by mnie uwiodl ? Bo po wyspie nieslychanej mam naprawde mieszane uczucia...

      Usuń
  2. Po którą? Chcesz się pośmiać? Szukaj "Przygody fryzjera damskiego". :D Jeśli ta Cię do niego nie przekona w pełni tzn. że jesteś "mendozoodporna". ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje ze "mendozoodporna" nie jestem ;-) Koniecznie musze dopasc "Fryzjera" :-)

      Usuń
  3. Niestety żadnej książki Mendozy jeszcze nie czytałam, ani jednej też nie mam na swoich półkach. Ale Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca i będę chyba musiała sobie sprawić "Wyspę niesłychaną" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za poleceniem Ewy poluje teraz na "Fryzjera" ktory podobno jest jeszcze lepszy ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...